Bo fraszek, jako sam wiesz, mam z potrzebę[1] doma,
Statku tam raczej nabierz obiema rękoma.
Pytasz: nie tesznoli mie tak samego siedzieć?
Teszniej mie, Wojtku, z tobą, kiedyś to chciał wiedzieć.
Śnie, który uczysz umierać człowieka,
I ukazujesz smak przyszłego wieka:[2]
Uśpi[3] na chwilę to śmiertelne ciało,
A dusza sobie niech pobuja mało.
Chceli, gdzie jasny dzień wychodzi z morza,
Chceli, gdzie wieczór gaśnie pozna zorza,
Albo gdzie śniegi panują i lody,
Albo gdzie wyschły przed gorącem wody.
Wolno jej w niebie gwiazdom się dziwować,
I spornym biegom[4] z bliska przypatrować.
A jako koła w społecznem mijaniu,[5]
Czynią dźwięk barzo wdzięczny ku słuchaniu.[6]
Niech się nacieszy nieboga do woli,
A ciało, które, odpoczynek woli,
Niechaj tymczasem tesknice nie czuje,
A co to nie żyć, wczas się przypatruje.