Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 323.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widzę całe szyszaki, tarcze nieskrwawione,
Widzę drzewa[1] i groty nic nienaruszone.
Gore mi twarz przed wstydem, a pot przez mię bije:
Raczej gmach[2] i łożnicę tem niechaj obiję,
A mój kościół przyszlachci łupy skrwawionemi;
Srogi Mars rychlej się da ubłagać takiemi.



DO PRZYJACIELA.


Nie frasuj sobie, przyjacielu, głowy,
Chociaś zawiedzion omylnemi słowy;
Poczekaj jeszcze, a przypatrz się pilnie,
Jeśli prawdziwie, czy mówią omylnie,
Że białegłowy na to się ćwiczyły,
Aby nas za nos prostaki wodziły?
Ja nic nie twierdzę, ale mi ty powiesz,
Kiedy się też sam pewnej rzeczy dowiesz.
A ja przestanę na twoim wyroku,
Jako mam trzymać o tej kości z boku?[3]



DO TEGOŻ.


Albo z nas szydzisz, albo sam wiłujesz,[4]
Kota się boisz, a kotkę miłujesz.

  1. drzewca, oszczepy.
  2. pokój.
  3. kobiecie, stworzonej z żebra adamowego.
  4. szalejesz.