Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stateczniejsze zaprawdę niewiasty w tej mierze,
Bo to dziewka od matki za testament bierze,
Że cnotliwa nie będzie siedzieć przy wszetecznej, —
Za co samo, Bóg świadek, godne sławy wiecznej.
Ale wy, co dziś w sobie ojcowskiego macie,
Okrom tego, że czasem o łeż[1] się gniewacie?
Onymci to przystało, iż prawdę mawiali,
I wiem pewnie, że synów tegoż nauczali.
A jeśli mówić, tedy i słuchać jej trzeba;
Bo prawda, wszyscy wiecie, niskąd, jeno z nieba.
Więc i to trefna,[2] że wy starych odstąpiwszy
Obyczajów, a nowsze sobie ulubiwszy,
Chcecie przedsię zachować starodawne sądy,
Aby Król wszytki wasze uznawał nierządy.
Znośne to było brzemię za ludzi, co zgodę
I pokój miłowali, a o równą szkodę
Dali na przyjaciela, albo na sąsiada,
Że mogła nie o wszytkiem wiedzieć zwierzchnia rada.
Ale kiedy się ludzi skrzętnych namnożyło,
Którym potwarz i prawo[3] ustawiczne miło,
Kiedy o namniejszą rzecz każdy na sejm ruszy,
A ty za nim, ubogi ziemianinie, kłuszy:[4]
Kto tak żelaznej głowy, albo tak cierpliwy,
Żeby mógł wszytkich słuchać i uznać, kto krzywy?
Albo tedy przywróćcie stare obyczaje,
A już tenże postępek prawny niech zostaje;
Albo, jeśli wam barziej k myśli wiek dzisiejszy,

  1. kłamstwo.
  2. zabawne.
  3. prawowanie się.
  4. tryb rozkazujący od kłusać = kłusuj.