Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skowaliście ojcowskie granaty[1] na pługi,
A z drugiego już dawno w kuchni rożen długi;
W przyłbicach kwoczki siedzą, albo owies mierzą,
Kiedy obrok woźnice na noc koniom bierzą.[2]
Kotczy[3] to nadzieżny[4] koń, a poczet zaś woły,
Które stoją i w stajni, i w tyle stodoły.
To już rotmistrz, co fuka na chłopy u pługa,
A jego przedniejsza broń toczona maczuga.
Prawdę mówię, czyli nie? uznajcie to sami;
Ale się tam ożywa jeden między wami,
Mieniąc, iż gospodarstwo Polskę zbogaciło,
A jako żywo, złota więcej w niej nie było.
Prawda, że złota waszy przodkowie nie mieli,
A małobych tak nie rzekł, że go ani chcieli.
Jednak za swojem męstwem wielkie pańswa brali
I bogatym książętom prawa ustawiali.
Mniemacie wy podobno, że to wam bajano,
Kiedy w objazd Kijowa siedm mil powiadano?
Albo iż na kościelech złote były dachy,
A białym alabastrem budowane gmachy?
Nie sądźcie tego miejsca z posady dzisiejszej,
Bo to ledwe cień został ozdoby przedniejszej.
Co waszych przodków siła i męstwo sprawiło,
Że się to zacne miasto w niwecz obróciło.
O Prusiech wam nic nie chcę powiadać, bo sami,
Na każdy rok pływając do Gdańska z traftami,[5]

  1. rodzaj broni ręcznej.
  2. biorą.
  3. powozowy koń.
  4. forma rosyjska, spotykana u Kochanowskiego.
  5. dziś: tratwami.