Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 611.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mowię nic; on też nic. Świeca się tam w kącie świeci; ludzie, poturbowani koło mojej usługi, już też posnęli. Lecz już ku dniowi owo trząśnie mię. Było mi, jak we śnie, ale od trząśnienia zaraz jużem się czuł, żem na jawie, jużem był przy dobrej pamięci, jużem się i w tym rektyfikował[1], że ja tą chorobą złożony, już mi i to w dobry rozsądek weszło, co się ze mną dzieje, lubom przedtym o sobie nie pamiętał. I tak sobie myślę, że to jakiegoś do mnie zakonnika przysłali, jako zwyczajnie do chorego; aż owa osoba rzecze: »Pilnowałem cię szczerze od przeszłego czwartku: nie bojże się już, a wstań!« Jakaś mię radość ogarnęła i wpadło mi na myśl, że to już nie prosty ksiądz, ale musi być osoba święta. Porwę się, chcąc mu do nog upaść, zawoławszy wielkiem głosem: »Święty Ojcze!« Stoczyłem się z łożka. Usłyszeli wszyscy owo zawołanie, przypadli z świecą, aż ja pytam: »Gdzie poszedł?« Rozumieją, że to w gorączcze czynię; mowią do mnie: »O kogoż pytasz? Nie był ci tu nikt u ciebie«. Ja mowię: »Był. Czy oczu nie macie?« A wtym usiadłem już nie na łożku, ale na stołku. Rzecze moja pani: »Wołaj Kazimierza!« Przyjdzie cyrulik, pomaca pulsow: gorączki niemasz i jakoby nigdy nie była. Ja też dopiero, obaczywszy się i odpocząwszy trochę, poklęknąłem, pierwej dzięki czyniąc Panu Bogu i św. Antoniemu, a potym wstawszy, począłem im to powiedać. Cum stupore[2] dziwowali się wszyscy; jedni wierzyli, że tak [się] stało, drudzy też nie dowierzali.

  1. rozpoznał
  2. ze zdumieniem