nie w gorączce, ale tak prawie usypiał. Pochowałem go w Krakowie u karmelitow na Piasku. Niech mu Bog da wieczne odpocznienie w krolestwie swoim!
zacząłem — utinam feliciter[1]! — w Olszowce. Potkała mię w tym roku szkoda niemała z tej okazyej. J-oMść pan bełzki[2] prosił mię o zgodę z J-oMścią panem Czernem[3], starostą parna[w]skim, o defalkę[4] kozubowską[5], gdzie pojechawszy, wziąłem z sobą suknie i futra, bo zaraz stamtąd miałem jechać na komendy[6] pana Łąckiego Floryana, podstolego malborskiego, do Kiełczyny[7], do panny Borowskiej. Gospodę tedy dano mi w karczmie. Karczma się zapaliła, a my we dworze byli. Zgorzały moje suknie, czy je ukradziono; najmniej na cztery tysiące szkody. To to tak przyjacielska usługa! Co też to te przyjacielskie usługi mnie w życiu kosztują, sam tylko Pan Bog wie. Tak tedy mowię, że ci przyjaciele, ktorym ty służysz w jakiej