ślepego konsyliarza tak wierzył, że choćby najgorzej radził, już to ex ore Apollinis[1] zdrowa rada; choćby to miało być z zgubą ojczyzny, i to nic, kiedy się jemu tak podobało.
Sądzić tedy pana Lubomirskiego conclusum[2]. Zwodzą na niego świadkow, przekupują, żeby na niego świadczyli. Posłowie niektorzy ziemscy, jako poczciwi, ktorzy brali rzeczy a fine[3], co za konsekwencya z tego być może, bronili[4] tego potentissime[5], ale trudno było przemoc. Hałassy, rozruchy wielkie w Warszawie, a tym czasem Ukraina wszystka jak znowu w rebelią, a przecię nie możemy się postrzec, co to [za] gas na nas. Stanął tedy dekret: infamia, exilium i privatio[6] urzędow. Ucieszyli się malevoli[7], ale ojczyzna na to stękała, czując, co miała ucierpieć z tej okazyej. Po sejmikach, po posiedzeniach jedni to chwalą, drudzy ganią; w wojsku także już o związku poczynają szeptać; nawet samo niebo grubemi nieszczęśliwości pokryło [się] chmurami, że nikt nie rzekł, żeby na wiosnę mogło być dobrze w ojczyźnie naszej; i nie trzeba było astronomow do wytłomaczenia, co w przyszłym roku subsecutum[8], kiedy i ojczyzna zrujnowana i krwie niewinnej tak wiele się wylało.
Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 390.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.