Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 357.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wia się Mazepa, że »pilną mam drogę; WM. MPan też, widzę, jedziesz gdzieś«. — »O, nie może być«. Cap go za kark: »A to co za kartka?« Mazepa zdechł: w prośby, że »to pierwszy raz dopiero jadę, żem tam nigdy nie postał«. Zawołają owego sekretarza: »Siła[ś] razy, chłopie, tam był w mojej niebytności?« Odpowieda, że »jak wiela na mej głowie włosow«. Dopiero wzięto; jadą sobie: »Obierasz śmierć?« Prosił, żeby nie zabijać, przyznał się do wszystkiego. Tak ci nacudował się nad nim, namęczył; rozebrawszy go do naga, przywiązał go na jegoż własnym koniu, zdjąwszy kulbakę, gębą do ogona, a do głowy tyłem, ręce opak związano, nogi pod brzuch koniowi podwiązano, potężnie bachmata, dosyć z przyrodzenia bystrego, zhukano, kańczugami osieczono, a jeszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy, kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy, jako szalony, bachmat skoczył ku domowi. A wszystko tam było gęstymi chrostami jechać: głog, leszczyna, gruszczyna, ciernie, a nie drogą przestroną, ale ścieżkami, ktorędy koń drogę do domu pamiętał, bo często tamtędy chodził, jak to zwyczajnie na czatę nie gościeńcem, ale manowcami jeżdżą, i trzeba się tam bardzo często uchylać, choć cugle w ręku trzymając, omijać złe i gęste miejsca, a po staremu czasem i po łbu gałąź dała i suknią rozdarła. A tu nagiemu, tełem do głowy siedzącemu na tak bystrym i zhukanym koniu, ktory od strachu i bolu oślep leciał, gdzie go nogi niosły, co się tam dostało specyałow, poko owych szerokich chrostow nie przejechał, snadno uważyć. Owej jego asystencyej, co z nim dwaj czy trzej jechali, nie