Kilku ich wzięło paragrafy[1] słuszne: supponebam[2], że będą myśleli coś o zemście, i tak się stało.
Wdowka nieboga przysłała, co dom miał, gorzałek, piw. Pili tedy dragani, a my z wachmistrzem[3], bo był w saniach [napitek]. Zapiał kur drugi, daliśmy szylwachtow. Aż owi idą, 300 koni. Obaczył ich szylwacht zdaleka po śniegu, zakołatał w okno: »Wstawajcie Wść, mamy gości«. Przymkną się bliżej, woła: »Werdo?« Odpowiedzą: »Będziesz miał wnet werdo, taki[4] synu!« Nie mieli dragani prochu; dałem ja i kazałem zaraz ponabijać muszkiety. A kul znowu nie było, tylko ja miałem trochę, to wbiło się w swoję strzelbę i owym też udzieliłem, co mogło być. Gdy się tedy zbliżają, woła szylwacht: »Nie następuj, bo strzelę!« Wyszedł wachmistrz i pyta: »Czego chcecie?« — »Trzeba by nam się uskarżyć o wczorajszy eksces, co tu naszych pobito. Kto tu jest starszym«. Powiedział wachmistrz: »Ja starszy, bo mi już lat 45, a insi wszyscy młodsi«. — »To żart« — odpowiedzą — »ale kto tu ma komendę?« Powiedział tedy, że jest w izbie. Rzeką: »Puścież nas tam do niego«. Powie: »Puściemy, byle nie kupą, bo to na skargę nie tak jeżdżą«. — »Puśćcie nas z dziesięć koni«. Odpowiedział: »By i dwadzieścia«. Przyjechało ich tedy 15 koni; pistolety jedne za pasem, drugie w olstrach. Zaraz,