Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żywo z obozu z czeladzi dla zdobyczy, a wojewoda zaraz posłał strażnika Mężyńskiego, żeby tej minuty pod garłem wszyscy wyszli z szańcow i żeby Tetwin dokoła dał wartę, żeby się nie ważył tam wchodzić. Niż strażnik przyjechał, już tam wyrabowano, co kto znalazł; bo też tam i nie bardzo było co brać, oprocz trochę legominy, ktorą prawie na tym miejscu poznoszono, gdzie były prochy podsadzone. Jak tedy wszyscy powychodzili z szańcow, dopiero zapaliły się miny, ale w ludziach nie uczyniły szkody najmniejszej, nawet i wałow i budynkow nic nie naruszyły, tylko dwa budynki podługowate, jako szopy, spaliły się; podobno to były szpiżarnie; insze budynki całe zostały. To to jest rozumnego wodza dzieło: domyślić się i zabieżeć, aby nie gubić wojska; bo tam niepodobna rzecz, żeby tam nie mogło być bez szkody; a to druga, że przecię prędko postrzeżono, że nieprzyjaciel uciekł, i zaraz potym wpadli nasi i rozebrali, co było. A Szwedzi supponebant[1], że nierychło postrzegą, i dlatego tak nierychły ogień zapalili. I tak owa forteca, ktora 20.000 ludzi strawiła, kiedy ją brał Szwed krolowi duńskiemu — bo Szwedow 9.000, a Duńczykow 11.000, jako sami komisarze powiadali, zginęło — wrociła się nazad i bez uszczerbku wojska. Tak powiedali komisarze, że się tu ta ziemia ludzkiej krwie tak nasyciła, jak wody po wielkim deszczu. Uciekli tedy Szwedzi z Frederichs - Odde przed śmiercią do Fioniej, spodziewając się, że ich tam nie znajdzie między morzami;

  1. przypuszczali