Strona:PL JI Kraszewski Z wycieczki do Tatrów from Kłosy Y1868 V7 No167 page126 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wom ulegającéj, nie służyły wcale, co gdzieindziéj byłoby wróżyło pogodę, tutaj sprowadzało utrapioną pluchę. Górale, przewodnicy, Wala i inni, tak na pytania natrętne odpowiadali, nie zrażając nas, iż się człowiek smutnego wyroku domyślał z ich zafrasowanéj twarzy. Sobota, to jeszcze nic. Niedziela lało a lało coraz lepiéj. Jedliśmy grzyby i poziomki stękając. Czego widziéć nie było można, staraliśmy się od ludzi dowiedziéć, ale oczów i własnego wrażenia nic na świecie nie zastąpi. Przyszedł nas odwiedzić zacny ks. profesor Janota, stary Tatrów badacz i zapalony wielbiciel. Spłynęła część długiego dnia na miłéj rozmowie o górach i na ubolewaniu nad świeżą katastrofą, która okolicę pozbawiła jednego z najgorliwszych tutejszych kapłanów. Właśnie w piątek, dnia 10, belka spadła w kościołku, który swym trudem i niemal rękami własnemi wznosił, i zabiła zacnego proboszcza w Chochołowie. Padł, życie niosąc w ofierze temu domowi Bożemu, który dla swéj gromadki budował...
W poniedziałek, ledwie na dzień, pierwsze wejrzenie w okienko, a deszcz leje! a mgły utrapione osłaniają góry. Ale czy się zdaje? powoli wiatr zaczyna rozdzierać zasłony. Giwont się pokazuje — może też się rozpogodzi. Radość nie do opisania, ale pogoda nie pewna, zapowiadająca się opieszale, ledwie nad wieczór dozwoliła zrobić pierwszą wycieczkę do Kościeliskiéj doliny.
We wtorek świeciło wprawdzie słońce, chmury się rozbiegły, ale już dalsze szczyty łańcucha zobaczyliśmy z podziwieniem okryte białą szatą śniegu. Deszcz w dolinach, zmienił się w śnieżnicę na górach, a śnieg to dla podróżnych tutaj zapowiedź, że się wybrali zapóźno.
Rysowaliśmy cały ranek z panem Walerym Eliaszem, który już z Tatrami dobrze i oddawna był obeznany.
Z południa zdawało się, że możliwą będzie choć przechadzka do Strążyskiéj doliny. Mimo wezbra-