Strona:PL JI Kraszewski Z wycieczki do Tatrów from Kłosy Y1868 V7 No167 page125 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kazać w całym blasku, jakby mówiła: — Otom jest! pokłońcie się królowéj. Krajobraz ten z Nowo-Targskiéj doliny był tak majestatyczny, ogromny, przedstawił się z taką linij uroczystością i blaskiem barw, że niemal religijne jakieś czynił wrażenie: dusza się podnosiła, serce biło, myśl Boża temi szczytami stała rubinowo wypisana na niebiosach, jakby długi wiersz Księgi Objawienia. Ale powoli, po kończynach głoski tego chorału gasły, zacierały się; mgły zwyciężały, promienie czepiły się tylko gdzie niegdzie wierzchołków; barwy przechodziły w coraz zimniejsze, sine, szare, i ten czarodziejski obraz znikł już dojeżdżając do Nowego-Targu.
Niestety! nowicyusze w téj krainie, nie domyślaliśmy się nawet, iż ta uroczystość płomienista zachodu słońca była przepowiednią dżdżystéj pory, i że nam przyjdzie okrutnemi rekollekcyami przypłacić chwilowe zachwyty.
W sobotę, dnia 11-go, wyjechaliśmy z Nowego-Targu z drobnym deszczykiem, który, zbliżając się ku Tatrom, coraz stawał gęstszy, i smutniejszy. Łańcucha gór przed nami nie było już ani śladu, nic, tylko mglisto-deszczowa powłoka szara przerażająca bezbarwnością.
Na Szaflary i Poronin, przypatrując się wsiom i najbliższéj okolicy podtatrzańskiéj, w któréj mnóstwo szczegółów było zajmujących dla podróżnego, dojechaliśmy nareszcie z wcale już dobrym i szczerym deszczem do Zakopanego. Czekała nas tu już bardzo wygodna kwatera w ślicznéj, nowéj a czystéj chacie włościańskiéj, ale przez okienko jéj nawet najbliższego Giwontu dojrzéć nie było można.
Przyjechać ostatnich dni do wycieczki sposobnych, widziéć je uciekające, i w ulewę a słotę nie módz ani się ruszyć za próg, graniczyło z rozpaczą!
Ale ratunkiem na to mogła być tylko cierpliwość i zdanie się na wolę Bożą. Znajomości nasze meteorologiczne, w okolicy górskiéj innym pra-