Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 121a.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sokalski z podełba mu się szydersko przyglądał. Adalbert, który instynkt miał trafny w poznawaniu i przeczuwaniu tych, którzy go męczyć mieli — wzdrygnął się na widok straszydła — a Parol zobaczywszy, gwałtownie szczekać zaczął i z trudnością przyszło mu nakazać milczenie.
Im bardziej zbliżał się hrabia krokiem powolnym, tem August Pardwowski nadymał się i bundiuczył mocniej, chrząkał, z nogi na nogę przechylał się, i skłoniwszy rozpoczął deklamacyjnie.
Mam honor przedstawić się panu hrabiemu — August Feliks Pardwowski, syn Maksymiljana, rotmistrza — nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności na teraz bezdomny, prosty — prowizorycznie — nauczyciel muzyki w... co szlachcica nie hańbi.
Wyprostował się, odetchnął, włosów poprawił i nim hrabia się mógł odezwać, ciągnął dalej.
— Nieboszczka podkomorzyna łaskawa była na mnie — oceniała talent, miałem w niej dobrodziejkę i protektorkę. Spodziewam się, że hrabia odziedziczysz po niej względność dla krewnego, który nigdy się niczem nie splamił, był zawsze człowiekiem honorowym — bo u mnie honor nadewszystko!!
— Bardzo mi miło przebąknął hrabia, wprowadzając go za sobą do salonu. Siadaj pan.
Niedając się prosić pan August rozsiadł się szeroko, dając sobie niezgrabnie tony spoufalonego za światem wielkim człowieka.
— Pewnie to pana hrabiego dziwić będzie — ciągnął dalej po chwilce, że człowiek taki jak ja, takiego imienia i pochodzenia, nie chwaląc się, wyposażony szczodrze od natury — bo ja do wszystkiego jestem zdolny — gram na sześciu instrumentach — musi na mizerny kawałek chleba w małem miasteczku zarabiać — ale u mnie honor przedewszystkiem. Nikomu się kłaniać nie lubię i wiem, co winienem imieniowi, które noszę. Muzyka jest sztuką wyzwoloną, Fryderyk Wielki grał na flecie i dawał koncerty. Ja daję lekcje nawet żydówkom — ale moją godność zachować umiem, bo u mnie honor przedewszystkiem.
Gdybym miał za co ręce zaczepić, oddawna bym ten chleb nędzny porzucił — oprócz wirtuozowstwa mam w ręku miljony... Znalazłem sposób niezawodny kierowania balonów — ale na wypróbowanie wynalazku potrzeba sum znacznych — a ludzie z pozwoleniem hrabiego są głupi.
Adalbert nic nie odpowiedział, Parol warczał po cichu...
Sokalski, który nie spuszczał z oka ani hrabiego ani Augusta Feliksa — zwolna się po salonie porządkując kręcił i w głowie szukał środków wyswobodzenia swego pana od nieznośnego natręta.
August Feliks rozpoczynał właśnie historję szczegółową swojego balonu, który miał kształt ptaka, gdy Sokalski zbliżył się z poszanowaniem.
— Pan hrabia — rzekł — jest dziś mocno niedysponowany — a pan pewnie po podróży głodny — możeby...
Na wzmiankę o jedzeniu oczy muzyka zajaśniały — Sokalski dawał do zrozumienia, że jest na usługi.
— Jeżeli pan hrabia niedysponowany — przerwał ruszając się Pardwowski, to niech mi wolno będzie rozkwaterować się w oficynie i czekać, dopóki nie będę mógł obszerniej wyłożyć z czem przybyłem.
Skwapliwie potwierdził hrabia Adalbert, że był niezdrów i potrzebował odpoczynku. Z dosyć nie wesołą miną wstał August Feliks — Sokalski mu wskazywał drogę, pewnym będąc, że może go wziąć na siebie i że z nim sobie poradzi.
W istocie, mimo całej prozopopei, z jaką muzyk występował, czuć w nim było biedaka, który da się tymczasowo lada czem zaspokoić.
Kamerdyner grzecznie go wprowadził do jadalnej sali — gdzie już na jedną osobę wcześnie nakryć kazał.
Zobaczywszy wódkę i przekąski, muzyk ręką pożądliwą sięgnął do flaszki — wybrał sobie jaknajwiększy kieliszek, nalał wódki i chciwie ją pochłonął...
Sokalski pozostał przy nim zdala, miał już cały plan ułożony.
— Cóż to jest hrabiemu? chory? — zapytał tonem poufalszym i nieco zmienionym August Feliks.
— Zmęczony i chory — poważnie odpowiedział kamerdyner. — Delikatnej jest konstytucji, musi się szanować a przytem oddawna cierpi, jak wiadomo, na hypochondrję. Czasem po kilka godzin z niego słowa jest dobyć trudno. Bardzo mi żal że pan tu trafiłeś w tak złą godzinę...
Pardwowski, który jadł żarłocznie słuchał razem z uwagą.
— Ja gotowem poczekać aż mu to odejdzie — rzekł z rezygnacją. — Należę do bliskiej familji, widzi pan, nie mogłem chybić i nie zaprezentować mu się. Podkomorzyna wszystkich nas odumarła tak że zawiodła najpewniejsze nadzieje. Rzecz naturalna, gdy na kogo taka miijonowa sukcesja spadnie, że o powinowatych od losu pokrzywdzonych pamiętać musi.
Sokalski nie odpowiedział, patrzał w okno.