Strona:PL JI Kraszewski Walerka 21.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przed wyjazdem mówiłem z matką na osobności. Oświadczyła mi, że nic nie ma przeciwko staraniu memu o córkę ale zmuszać jéj i namawiać do pośpiechu nie może.
Wedle jéj przekonania Walerka mi ze wszystkich pretendentów sprzyjała najwięcéj, powinienem był więc jechać spokojny i powracać pewnym, że ją sobie znajdę wierną.
Wyruszyłem w podróż, która się nie powinna była przeciągnąć nad parę miesięcy a trwała — niestety — lata.
Byłbym dla Walerki skrócił pewnie ten okres czasu, ale w niespełna pół roku jak piorunem zostałem rażony wiadomością, że wyszła zamąż za majętnego bardzo i do arystokratyczniejszych kół należącego pana Eligiego Koryata.
Znałem go dobrze, ale Walerka zawsze z przekąsem się o nim odzywała, wyśmiewała jego elegancyą, pretensye do państwa i t. p. Koryat wówczas nie zbliżał się do niéj prawie. Jakim sposobem potem potrafiła go przyciągnąć, rozbudzić i mimo oporu jego rodziny doprowadzić do ożenienia — nie wiedziałem, lecz urok jéj piękności, jéj żywości, świeżości, jéj naiwności prawie dziecięcéj tłumaczył mi to łatwo.
Dowiedziawszy się nagle o ożenieniu Koryata, chociażbym był mógł powrócić w okolicę którą zamieszkiwali, nie miałem najmniejszéj ochoty widzenia Walerki; miłość moja nie wygasła, zmieniła się tylko w jakieś uczucie bolesne, dojmujące, zatruwające życie.
Wydanie zamąż Walerki przypisywałem matce.
Usiłowałem ją w oczach moich uniewinnić, aby mogła w sercu pozostać.
Tak uparcie kochałem niewdzięczną, która mnie zdradziła, że w ciągu następnych dwunastu lat, mogę powiedzieć, nie spojrzałem na kobietę. Wszystkie młodsze ją mi przypominały, ale w karykaturze.
Dwanaście lat! — jest to dobry kawał czasu, ale dla mnie one wśród okoliczności ciężkich, wśród przejść bolesnych, płynąc powoli napozór — przeleciały szybko.
W sercu mieszkała zawsze Walerka, taka jaką ją widziałem niegdyś: młodziuchna, rozkwitająca, wesoła, uśmiechnięta, szczęśliwa pieszczoszka walki i losu.
Kończył się rok dwunasty od wyjazdu mojego z tych stron, gdy interes obcy powołał mnie tu znowu. Jechałem niechętnie. O losie Walerki od czasu jéj zamążpójścia nie wiedziałem wcale. Na drodze już spotkawszy się z dawnym znajomym, gdym chłodno spytał o Koryatów, odpowiedział mi:
— Ale zkądże przybywasz? Z za świata, żebyś nie wiedział, że Koryatowa od roku pono jest wdową.
Porwałem się cały poruszony tą wiadomością.
— Ten biedny Eligi — mówił daléj znajomy — zawsze był dosyć płochym i źle się rządził, ale po ożenieniu i on i ona tak szczodrze używali tego co mieli, że on przynajmniéj wszystko stracił. Jéj podobno wioska po matce pozostała. Dzieci im się nie hodowały. Mieszka podobno sama i dosyć biedna.