Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Listy from Świt Y1884 No1 page5 col2 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ści prawda; ale przypuściwszy, że ja, uznawszy ją, zreformuję mój dziennik — cóż to pomoże, gdy dziesięć ich skorzystają z tego, aby mnie wyprzedzić i odebrać mi moich czytelników. Za abonentami idą anonsa, a za niemi — sam byt nasz!!
Usiłował mi potém dowieść, iż z tą jawnością i obnażeniem szkarad — oswoją się ludzie tak, że one wrażenia na nich czynić nie będą!!
Być może — ale cóż to za smutna ostateczność, to obycie się z największym brudem, ze szkaradą, z ranami i trądem??
Nic-że więc nie można począć? nic nie ma do zrobienia? to co jest, jest-li taką koniecznością, iż jéj uniknąć nie podobna...?
Nie sądzę. Potrzeba naprzód kwestyę samą wprowadzić na porządek dzienny, trzeba ją wziąć do serca i uznać za piekącą, za uprawnioną... Mówmy o tém i szukajmy granic, które zakreślić potrzeba niepomiernéj swobodzie tarzania się w błocie, dla zabawy tłumów...
Dzienniki mają tysiące środków zajęcia czytelników, pociągnięcia ich ku sobie. Być może, iż w piérwszéj chwili po pieprznych i słonych, tęgo zaprawnych potrawach, łagodniejsze mniéj smakować będą — ale znajdą się podniebienia, które je powitają z rozkoszą. — Pole dziennikarstwa jest tak niezmiernie rozległe, iż porzuciwszy niezdrowe trzęsawiska, pozostanie dosyć nietkniętych dotąd przestrzeni, które ono uprawiać może, bez obawy szerzenia zarazy.
Nie należałożby raczéj podnosić i uszlachetniać, a nie chorobliwą tylko karmić ciekawość, poruszając namiętności, niepokojąc niedojrzałe umysły? Nie jest-że to wstydem i hańbą wieku naszego, gdy skandaliczne pamflety, jak Sarah Barnum, setkami tysięcy exemplarzy się rozchodzą, a do najpiękniejszego dzieła często wydawcy dopłacać trzeba, aby się na świat mogło pokazać?