Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No230 1C.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nad wszelkie spodziewanie trafił na człowieka uprzejmego, co w poczthalterze rzecz rzadka, bo zwykle znudzeni są i opryskliwi. Co dziwniéj, był to nawet Niemiec, a grzeczny i uczynny. Nazwisko jego należy potomności, nazywał się Soner. Poczthalter pierścienia w zastaw na żaden sposób przyjąć nie chciał i natychmiast kazał zaprzęgać, a oprócz tego, dał mu list polecający do syna, zamożnego introligatora we Lwowie, polecając, aby jemu należne pieniądze wypłacił. Poczęstował wódką na ostatku, sam do bryczki odprowadził, i Dawisen uszczęśliwiony wyruszył, wierząc bardziéj niż kiedy w gwiazdę swoją.
W sobotę, d. 14-go listopada o czwartéj z południa, stanął w stolicy Halicza. Pocztylion zajechał z nim wprost do Sonera syna, gdzie znalazł się szczęściem pokój próżny. Wydawszy literalnie ostatni grosz, był nakoniec u portu, a że mu niemiłosiernie pilno było zobaczyć tegoż wieczora teatr niemiecki, musiał za dwa reńskie zastawić pierścionek.
Nazajutrz dopiero poszedł do Kamińskiego, który go przyjął bardzo mile, a nawet zdawał się z wielką niecierpliwością oczekiwać na niego. Zaraz potém pożyczył na pierwsze potrzeby u p. Błotnickiego dziesięć reńskich. Zaprowadzono go też niezwłocznie do hr. Skarbka.
Hrabia przyjął go leżąc w łóżku, i rozmawiał z nim bardzo długo, nie poprosiwszy siedzieć. Rozmowa, jak Dawisonowi się zda-