Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No226 2C.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od pięciu już miesięcy nie żyła!
W progu prawie, najpierwéj, jakby przeczuciem wiedziony, zapytał o Filippinę. — Gdzie ona? Odpowiedziano mu: — W grobie. Ta strata dotknęła także biedną, schorzałą, we łzach ciągłych żyjącą starą matkę Dawisona. Nie była ona pierwszym ciosem dla téj nieszczęśliwéj kobiety. Dom cały osmutniał.
Przyjęcie przez rodzinę było serdeczne, w teatrze więcéj niż zimne. Zachowano urazę za opuszczenie sceny. Państwo Aszpergerowie radzili mu jednak podać prośbę do dyrekcyi o gościnne wystąpienie w Kilku rolach. Dawison, ażeby sobie nie mieć do wyrzucenia, iż próbować zaniedbał, podał ją, lecz Aszpergerom dozwolono wystąpić po dwa razy, jemu odmówiono całkiem. Naczelna władza odpowiedziała: — Parę lat dopiero temu jak był w Warszawie, nie jesteśmy wcale postępu ciekawi.
Oburzała go ta niesprawiedliwość. Najmniéj nawet obiecującym artystom nie zabraniano debiutu gościnnego na warszawskiéj scenie; jego wręcz odepchnięto. Teatr też nie wydał mu się wcale świetniejszym niż był, owszem znajdował go gorszym niż wprzódy. Oprócz Żółkowskiego, który dla choroby u wód bawił, nie miano żadnego odznaczającego się artysty.
Komorowski, zdaniem Dawisona, nabrał był przez te lat parę wiele ułożenia i swobody lecz brak mu było ognia i życia. Jasińskiego znajdował gminnym, pospolitym; w sobie czuł siłę i możność współubiegania się, lecz dla niego drzwi były zamknięte.
Nie wiedział naprawdę, co począć z sobą. Mógł powracać do Wilna, gdzieby go pewnie dobrze i ochotnie przyjęto, lecz zapowiedziawszy, że nie wróci, wstydził się zadać kłam sobie. Wybierał się więc do Lwowa. Raszewski, dyrektor prowincyonalnego teatru, nama-