Zamiast, jak późniéj powiadał, odezwać się do dyrektora. Ledwie kilka razy występowałem, za mało mam doświadczenia, nie mogę z dnia na dzień podjąć się tak znacznéj roli, złe jéj odegranie może mi znacznie popsuć u publiczności, któréj względów potrzebuję, — porywczo się chwycił ponętnéj roli, i odpokutował za to srodze.
Było już po ósméj wieczorem. Dawison z książką pobiegł do domu, siadł do czytania egzemplarza i do przepisywania roli. Wynosiła około trzech arkuszy. Zapał powoli słabnął, trudności występowały, zaczął już żałować, że się tak pośpieszył. Po przepisaniu przy dwóch świecach uczyć się zaczął. Szło to dosyć dobrze do dziesiątéj może kartki, późniéj sen nieubłagany jął kleić powieki, godzina była między drugą a trzecią po północy...
— Douczę się jutro rano! — rzekł znużony i rzucił się na łóżko, — dłużéj wytrzymać nie mógł. Nazajutrz przyszła praca redakcyjna, od któréj uwolnić się nie było podobna, Dawison uczył się w przerwach wolnych od niéj bezustauku. Komorowski wysłuchał go roli[1], a
- ↑ Błąd w druku; najprawdopodobniej winno być wysłuchał go w roli lub wysłuchał jego roli.