Strona:PL JI Kraszewski Czarna polewka from Dziennik Literacki Y 1868 No 2 page 20 part 2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chętnie — odpowiedziałem — wierzcie mi, że wam to uczucie zachowam; czuję dla was od pierwszego widzenia sympatję.
Żywo mnie uścisnął nie mówiąc nic tylko: dziękuje, ale w wyrazie tym było wiele. — Odprowadziłem go do gościnnych pokojów, nie puścił mnie od siebie, siedliśmy na długą, poufną gawędkę, a było co mówić, bośmy się wcale nie znali.
Dopierom z pod tej skorupki dworaka i papinka dobył człowieka. Kasztelan był przez matkę wychowany pieszczono, ale nie popsuty. Miękki trochę, za mało energiczny, serce miał złote.
W poufalszej rozmowie, ożywiony był, okazywał niepospolite dary umysłu, a w sądach swych miał tę energię i samoistność, której zdawało mu się braknąć. Los go był rzucił i na dwór i w świat który go jak wąż obwinąwszy się koło niego skrępował, ale sądził o nim zdrowo, surowo. Miał powierzchowność salonową a serce prawie żołnierskie, oburzające się na powszedni chleb fałszu i spodlenia. Nie mogłem wyjść z podziwiania słuchając go i muszę wyznać, żem od niego więcej się naówczas nauczył w rozmowie niż długiemi laty pobytu na wsi i w małem mieście. Ucieszyło mnie to, boć znaleść człowieka miło zawsze, a kiedy się go odkopie tam gdzie o niego trudno, podwójna pociecha.
Rozstaliśmy się późno w noc, dobrymi już przyjaciołmi, ujął mnie szczerością za serce, tak żebym się był dał za niego porąbać. Ale z rozmowy tej wyniosłem zarazem i przekonanie, że nie łatwo się pannie Wiktorji podoba, bo potrzebował ośmielenia, był wrażliwy jakiś, a nakoniec, zakochał się, co nie pomaga do popisu. Jest to jakby się człek spętał przed tańcem.
Nazajutrz cały spisek ukartowany wykonał się jak potrzeba. Cześnik sam poszedł do oficyny, posłano po doktora, Wojewodzicowa udawała tak doskonale nieświadomą rzeczy i zdziwioną a zmartwioną, żem jej aż powinszował tej wysokiej sztuki. Na co mi, prawda śmiejąc się, odpowiedziała:
— Jak pożyjesz, przekonasz się, że to u nas wszystkich talent wrodzony.
Najgorzej było z panną Wiktorją, którą to zniecierpliwiło, okazała zły humor, ledwie jakoś siostra ją ukołysać potrafiła. Ale szło trudno.
Niemiec uprzedzony zawyrokował co chciano, pozwolił choremu o lasce przyjść do dworu, co się wykonało. Ale znowu ta sama scena; pókiśmy sami, Kasztelanic doskonały, wesół, dowcipny, niewyczerpany w opowiadaniach, wchodzi Wicia, jakby go sparaliżowało. Zbliżył się parę razy do niej, zarumieniony, drżący, a jeśli się odezwie, nie ma czego słuchać. Mnie z boku patrzącego niecierpliwość bierze, a Wojewodzicowa zburzona wychodzi do sieni żeby się wygniewać.




Ciągnie się ta mniemana choroba dni kilka, a że kasztelanic mimo nieśmiałości przysiada się do panny Wiktorji, domyśliła się dziewczyna wszystkiego. Jak tylko wpadła na trop, poszła po nitce, odkryła zdradę pani siostry, projekta, historję umyślnie złamanej osi, kłamstwo doktora, udaną chorobę, ale postanowiła się zachować jakby nie wiedziała o niczem.
Tylko z bystrych oczek szyderstwo patrzało.
W kilka dni Wojewodzicowa zrana poszła do niej na zwiady, poczęła rozmowę od rodziny, koligacji, majątku Kasztelanica, położenia w świecie, świetnych sperand jego, i niby z niechcenia rzuciła.
— Ja coś uważam że na ciebie bardzo mile spogląda, moja Wiciu, doprawdy, to by była partja nie do odrzucenia.
— Tak znajdujesz? — figlarnie zawołała siostra — ślicznie dziękuję, pilno ci się widać pozbyć mnie z domu! Pierwszy