Strona:PL JI Kraszewski Czarna polewka from Dziennik Literacki Y 1868 No 1 page 4 part 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeszcze czas — odpowiedziała Wicia — nie bój się o mnie, a bądź pewna, że nie pójdę za mąż tylko za takiego człowieka, który będzie miał rozum...
— A ci co się o ciebie starają?
— At ludzie! tak sobie! ja czegoś wymagam więcej...
— Wiesz czego chcesz — mówiła Wojewodzicowa — i czego się doigrasz? Weźmiesz takiego potem, co cię zawojuje i będziesz u niego kucharką i klucznicą! Bardzo dziękuję! Mąż! mąż! byle był przyzwoity człowiek, i nie tak głupi, żeby się z niego ludzie śmieli, dosyć z niego. Najgorsza w świecie rachuba! Szukasz sobie pana i despoty.
— A jeśli ja mam w tem upodobanie?
Kłóciły się tak niemal codzień siostry, nieraz przy mnie. Szło to potem w śmiech, ale Wojewodzicowa była bardzo niespokojna i chodziła a nosiła się tylko z tą myślą, jakby wydać za mąż Wicię.
Nie zbywało na konkurentach, bo choć Czeremszyniecki klucz był odłużony i na gospodarstwie podupadły, wszakże znano dobroć majątku, a panna była w dodatku co się zowie śliczna, i taka ponętna, taka czarodziejka, że kto ją zobaczył, to szalał za nią.
Cześnik znowu tak ją kochał, tak do niej przywykł, że od dawnego czasu przy nim była, iż ją zwał swoją jedynaczką i nie bardzo mu się chciało jej z domu pozbywać, albo do domu drugiego pana szukać.
— Dajże ty jej pokój — mówił Wojewodzicowej — niech ona wedle serca sobie wybiera. Czego się ma spieszyć! co pilnego! kawalerów furami znajdzie byle chciała, o to się ty nie frasuj!
Wojewodzicowa im dłużej siedziała, im lepiej wejrzała w gospodarstwo i nieład, tem się więcej gorączkowała. A trzeba wiedzieć lubiła mnie jako kuzynka, którym się wygodnie posługiwać mogła i sekretu utrzymać nie umiała nigdy. Kręciła się i szarpała, aż jednego dnia mówi mi na ucho:
— Panie Sebastjanie nie mów tylko nikomu, będziemy tu mieli gościa. Krewny mego nieboszczyka męża, młody kasztelanic Wizki. Sprowadziłam go naumyślnie dla Wici, już jeśli się ten jej nie podoba, no! to niech sobie szuka, chyba zagranicą. Ułożyłam tak, że się zjawi niby przypadkiem. Że ona mu się podoba, ręczę, ale co tu zrobić, żeby on mógł jej do smaku przypaść —?
— Szanowna kuzynko — rzekłem — wiesz stare przysłowie: Śmierć i żona, od Boga przeznaczona... nie darmo to mówią: Bieda tym małżeństwom które ludzie robią, najczęściej je potem potrzeba odrabiać... przestrzegam że gdy się czego tak uporczywie dobija, najczęściej się nie uda.
Zakrzyczała mnie Wojewodzicowa, zaśmiała się ze mnie jako z człowieka zardzewiałego, kazała milczeć, połajała i na tem koniec.