Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 62 Ł 3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny, a na wygodne życie na wsi coś się zapasu znalazło.
Strzeleckiemu, gdy miał dobrego kucharza, łóżko dobrze posłane, wino, do którego przywykł, i bodaj Raszkana do gawędki, nic więcéj tak dalece nie było potrzeba.
Owdowienie to niespodziane czyniło go swobodniejszym, wydatki mógł zmniejszyć, a o śpieszeniu w pomoc hrabinie Idalii nie myślał.
— Po cóż, gdy znalazła familię, która jéj pomoże?
Dowiadując się potém, że i Witold pociągnął na południe, domyślił się, że tam pewnie z Idalią się spotka, ale nie obeszło go to wcale.
Namiętność dla pięknéj pani dawno była wystudzoną, a Strzelecki o kobietach w ogóle nie myślał, i były dla niego tylko wspomnieniami przeszłości, któremi czasem pochwalić się lubił.
Pan Bóg ulitował się nad bezbronnym, słabym i biednym hrabią Adasiem w chwili, gdy ani on, ani nikt nie mógł się tego spodziewać.
Rada Raszkana okazała się praktyczną i doskonałą, wynaleziony przez niego człowiek — zręcznym i stosunkowo uczciwym.
Nie należy się uśmiechać z tego wyrażenia, uczciwość bywa téż stosunkową.
Mąż ten, który był przeznaczonym do dokazania prawie cudu, zwał się Pragski. Bodźcem dla niego do podjęcia się interesów Strzeleckich była, nie chęć zarobku i wielkie zyski, ale ambicya. Chciał pokazać światu, że on potrafi ze zrozpaczonego położenia wyprowadzić okrzyczanego już za bankruta człowieka.
Pracowity, choć nie mający może nadzwyczajnych zdolności, a przynajmniéj nie błyszczący niemi na zewnątrz, Pragski był rozważny, powolny, głęboko roztrząsający każdą okoliczność, przewidujący ewentualności wszelkie. Nieco powolny, gdy się na krok stanowczy ważył, był swego pewny.
Raszkan go we własnych małych interesach znać się i cenić nauczył; podsunął go Strzeleckiemu.
Hrabiemu ten człowiek zamknięty, milczący, surowy, nigdy nic na pół nie pozostawiający, nie podobał się wcale. Znalazł go prostakiem i niewygodnym, bo skrupulatnym, docierającym zbytnio do głębi. Ale wszechmogący kamerdyner za niego ręczył.
Strzelecki wydał najnieograniczeńszą plenipotencyę.
Przez jakiś czas niecierpliwemu hrabiemu Adasiowi wydawało się, że o nim ów Pragski zapomniał zupełnie.
— No, a cóż ten twój Pragski? — zapytywał kamerdynera czasami.
— Niech się pan hrabia nie niecierpliwi, potrzeba czasu — mówił sługa, otulając niedołęgę. — Hrabia przez lat kilkadziesiąt siał nieład i wywracał wszystko do góry nogami, trzeba mu choć tyleż tygodni, aby się rozpatrzył. Pragski powiada, że to chaos. Hrabiego wszyscy oszukiwali i zarywali.
Po cichu, bez wiadomości Strzeleckiego, do którego Raszkan nie dopuszczał wierzycieli, rozpoczęto układy z nimi.
Powolność i zimna krew Pragskiego wyszły na dobre Strzeleckiemu. Nie ustępował on, stał twardo i umiał tak zastraszyć wierzycieli z jednéj strony, z drugiéj taką im dać nadzieję odzyskania zrozpaczonych należności przez układy dobrowolne, że wszyscy podpisali projektowaną umowę.
Pragski rozrzucone a odłużone dobra chciał sprzedać, dla hrabiego pozostawiając jedną z pomniejszych, ale bardzo miłych rezydencyi z pałacykiem i ogrodem.
Dzierżawa trzech folwarków, prawie czystych, miała hrabiemu Adasiowi zapewnić co najmniéj czystych złotych dwadzieścia tysięcy dochodu.
Było to niczém dla człowieka, który czasem dwakroć zjadał w ciągu roku, ale perspektywa nie umierania z głodu czyniła to dla Strzeleckiego dobrodziejstwem.
Obiecywał się ograniczyć. Obawiał się tylko, ażeby żona, dowiedziawszy się, że mu coś pozo-