Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 59 Ł 4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domyślił kupieckiego syna, prostego dziecka mieszczańskiego. Il est très comme il faut.
— Właśnie mnie to uderzyło i ciekawy jestem — rzekł Witold.
Lutek więc został zaproszony na herbatę i przyszedł na nią, nie posądzając, dlaczego miéć go tam chciano.
Kilku paniczów, mała gromadka zebrała się w saloniku hrabiego Bolesława wieczorem. Hrabia Witold przyszedł późno; wpadał zwykle na krótką chwilę, tym razem zabawił dłużéj, był w doskonałym humorze i, gdy mu Pawłowicza zaprezentowano, rozpoczął od powinszowania mu dramatycznego talentu, widocznie ująć go sobie pragnąc.
Hrabiemu Witoldowi przychodziło to z łatwością nadzwyczajną, nawet gdy miał do czynienia z tymi, którzy byli uprzedzeni przeciwko niemu, cóż dopiéro z tak naiwną i dobroduszną istotą, jak Lutek.
Hrabia Witold do każdego umiał mówić i okazać mu się inaczéj.
Lutka oczarował, a choć on mu się wydał dziecinnym, okazał dobitnie, iż sobie go podobał wielce.
Odrazu nawet, bardzo naturalnie, nie ściągając na siebie żadnego podejrzenia, hrabia Witold potrafił Lutka zaprosić, aby kiedy, nie mając nic lepszego do czynienia, przyszedł do niego wieczorem na pogawędkę. Pawłowicz, zaszczycony tém, z wdzięcznością przyjął tak uprzejme zaproszenie.
Wszystko to z taką naturalnością i zręcznością wykonane zostało, iż Pawłowicz nie mógł nawet posądzić, aby w tém coś tkwiło więcéj nad prostą grzeczność i życzliwość.
Oprócz interesu, jaki hrabina Idalia miała w tém, aby koniecznie poznać bliżéj Pawłowicza, w którym widziała syna, sam hrabia Witold znajomością bliższą młodego, majętnego mieszczańskiego syna nie pogardzał. Wiedział, że był bardzo majętnym, że miał tylko matkę, która go kochała i była dla niego powolną. Można było więc bezkarnie, bez rozgłosu chłopaka wciągnąć do gry i z niedoświadczenia korzystać. Hrabia Witold korzyści takich nigdy z oczu nie tracił. Tego rodzaju rachuby stanowiły jego dochód i sposób utrzymania.
Lutek, choćby się zgrał, niktby o tém nie wiedział. Na wszelki sposób z chłopca można było korzystać, ucząc go, inicyując i psując. Tak jak złe i zepsute kobiety rade są niewiniątkom wskazywać drogę, mężczyźni téż chętnie ciągną młodzież i są mentorami do złego.
Rozpusta i cynizm są zaraźliwe i zarażające z upodobaniem.
Hrabiemu Witoldowi czyniło pewną przyjemność wywoływać rumieńce, rozczarowywać i okazywać prawdę życia tym, którzy jéj dopatrzéć się sami nie umieli.
Lutek więc z wielu względów był znajomością pożądaną dla hrabiego Witolda. Raz zbliżywszy się do niego, już mu łatwo było namówić do Strzeleckich, ułożyć jakieś spotkanie z hrabiną, która sama potém nadto była zręczną, aby pomocy potrzebowała dla utrzymania zawiązanych stosunków.
Hrabina Idalia nagliła, Witold śmiał się i nie przyspieszył ani na chwilę tego, co w planie jego powolnością iść musiało.
W skutek zaproszenia, Pawłowicz, uprosiwszy sobie hrabiego Bolesława, aby go wprowadził, przybył jednego wieczora do Witolda. Towarzystwo dnia tego było zawczasu dobrane stosownie — sama młodzież.
Rozmowa ożywiona, niezbyt w początku cyniczna, ale zwolna coraz realistyczniejsza, dowcipna, zabawna, chociaż onieśmielała Lutka, była dla niego czémś nowém i pociągającém.