Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 59 Ł 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bartscy, znużeni oczekiwaniem, gotowi byli wnuka jakim był choć zobaczyć, aby się przekonać, co z nieszczęśliwego zrobiono.
Przestraszyli się, ale zarazem litość się w nich obudziła. Cóż sierota nieszczęśliwy winien był temu? Za co on miał winę matki okupować niedolą?
Bartska tylko uczuła wzgardę dla kobiety, która co krok kłamała, a dowodziła, iż wcale nie miała serca.
Naznaczono dzień następny dla zaprezentowania wnuka, a stary Bartski wymówił to sobie, ażeby nie mówiono mu, do kogo go wieziono.
Hrabina Idalia natychmiast posłała po Trybulskiego, i zamknęła się z przywiezionym Maksem.
Żywa, niecierpliwa, despotyczna, wzięła się do niego gorączkowo, ale gniewnie. Poczynając od chodzenia, ukłonu, miny, pokazywała mu wszystko, kazała powtarzać za sobą.
Zadawała pytania, poprawiała odpowiedzi, kazała je powtarzać po kilka razy, gniewała się.
Młodzieniec z początku znosił to dosyć cierpliwie, lecz po kilku godzinach okazał, na Trybulskiego się oglądając, chętkę do buntu.
— Jak Boga kocham! — zawołał do hrabiny — już nie wytrzymam. Wolę pójść w piecu palić u żyda.
Hrabina Idalia zdrętwiała.
Zaczęto go łagodzić i miękczyć, a Trybulski podszepnął jako najlepszy środek, aby go nakarmić.
Jakoż okazało się, że, podjadłszy dobrze, nawet stał się pojętniejszym.
Trwały znowu nauki różne do wieczora niemal, a nazajutrz, ubranego w suknie nowe, miała hrabina zabrać z Dziekanki.
— Pamiętaj to sobie — rzekła do odjeżdżającego — jeżeli się nie podobasz starym, znajdziesz się grubiańsko i głupio, powrócisz tam, zkąd przybyłeś.
Tego sobie nie życzył Maks i, gdy wyszli z pałacu, rzekł do Trybulskiego:
— Po co mnie wielkie państwo przy takiéj niewoli? Niechby dali parę tysięcy rubli tylko, dałbym sobie radę. A no, tyle muszą dać, choć dlatego, żebym milczał.
— I bez tego milczéć musisz — dorzucił Trybulski — lepiéj staraj się przypodobać, zrobią z ciebie człowieka; a jak zostaniesz magnatem, weź mnie za plenipotenta.
Maks obejrzał się na niego i głową poruszył dosyć dwuznacznie.
Z jak bijącemi sercami czekali staruszkowie Bartscy tego zapowiedzianego wnuka! Zapowiedź matki nie dozwalała się nic dobrego spodziewać, trapiło ich to zawczasu. Sama jéjmość, choć o tém nie mówiła mężowi, miała najmocniejsze postanowienie przyjąć takim syna Ryszarda, jakim go nieszczęsny los, niegodna matka oddawała.