Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 57 Ł 4 2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I zdaje mi się, że ja skromnym miłośnikiem będę musiał pozostać na zawsze — rozśmiał się Lutek.
— Tak — dodała Olesia, zawsze śmiała i nie umiejąca się powstrzymać — ale kto chce być miłośnikiem tych rzeczy pięknych i sztuk pięknych, powinien się z góry do tego przygotować, że go to wiele pieniędzy kosztować będzie. Zbieraj więc ich pan jak najwięcéj. Artyści robią pieniądze, dyletanci je tracą.
— Ale i pani nigdy nie będziesz artystką — przerwał Lutek, ośmielony trochę. — Masz pani tyle cioć hrabin, krewnych bogatych i tytułowanych, że jéj pewnie nie pozwolą się skompromitować.
— A! a! ale ja o pozwolenie ich pytać nie będę, gdy mi przyjdzie fantazya — rozśmiała się Olesia — a, wierz mi pan, one tak będą szczęśliwe, iż się mnie wyrzec znajdą powód słuszny, iż gotowe przebaczyć potém, szczególniéj, gdy zostanę sławną. Naówczas będę przypominać Ristori i t. p.
Dobrym tym swoim humorem i otwartością Olesia zupełnie podbiła Pawłowicza, rozkochał się i nadzwyczaj mu było przykro pomyśléć, że po teatrze amatorskim więcéj już jéj nie zobaczy.
Smutny, między aktami przyszedł się z nią pożegnać.
— Muszę pani podziękować — odezwał się — żeś mnie raczyła przyjąć do grania z sobą. Było to dla mnie wielkiém szczęściem, ale po niém zostanie mi smutek, bo gdy raz ostatni zapadnie zasłona, wszystko skończone, i muszę sobie powiedziéć, że żegnam panią na zawsze!
Olesia uważnie, długo wpatrzyła się w niego i podała mu rączkę, z początku nic nie mówiąc. Nie przybrała nawet zrazu szyderskiego tonu swego i odezwała się tylko:
— Dlaczego to ma być pożegnanie na zawsze? Ludzie się dziwnie na świecie spotykają.
— W tych kołach, w których pani żyjesz, ja nie bywam wcale — odparł Lutek — dobijać się do nich ani mogę, ani chcę.
— Dobrze czynisz — przerwała Olesia — gra świecy nie warta, trudności mnóztwo, a na zupełne przyswojenie rachować nigdy nie należy.