Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 56 Ł 3 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez matkę, ze stroju i wystąpienia wcale na proletaryusza nie wyglądał. Elegancki ubiór, świeże rękawiczki w tym świecie wysoko się cenią.
Po drugiéj próbie, gdy zaczęto odczytywać inną komedyę, do któréj ani Lutek, ani Olesia nie wchodzili, Pawłowicz ośmielił się usiąść przy niéj. Zaczęła się poufna rozmowa.
Kurszanka przy całéj swéj prostocie i naiwności była bardzo śmiała. Nie wahała się więc i Lutka zaraz badać o niego samego i wyspowiadać mu się, kim była.
— Rodzice mnie w dzieciństwie odumarli — mówiła — nie znałam ich. Wychowali mnie dalecy krewni, których tu mam bardzo, bardzo wielu. Im z tém zapewne niewygodnie, ale cóż ja temu winna? Podawali mnie sobie z rąk do rąk jak piłkę. Teraz mieszkam u hrabiny ***, późniéj nie wiem gdzie los mnie rzuci. Wszyscy prawie, których pan tu widzi, począwszy od babuni hrabiny do wujaszka księcia, są mniéj więcéj ze mną spowinowaceni, z czém się nie chwalą. Zawadzam im, niestety!
Uśmiechała się dziecinnie.
— Widziałam daleko więcéj świata — mówiła daléj — niż się zwykle zna go w moim wieku. Czuję się starą, tyle już doświadczyłam i przeżyłam.
Lutek słuchał z gorącém współczuciem.
— Pani się ogaduje — wyjąknął nieśmiało.