Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 55 Ł 5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozadawał tyle pytań, połapał tyle szczegółów, że hrabina powzięła o nim wielkie wyobrażenie.
Po tém wszystkiém zniknął z horyzontu pan Oskar i dwa miesiące upłynęły, a nie dał najmniejszego życia znaku.



Była wiosna już... Po Wielkiéj Nocy, nim się towarzystwo arystokratyczne rozbiedz zdoło za granicę i na wilegiatury, bawiono się jeszcze w tych domach, które zabaw potrzebują, bo innego jak bawiące się życie nie rozumieją.
Nie były to bale zapustne, ale rauty, obrazy, szarady, teatra amatorskie i tym podobne pod pozorami różnych celów dobroczynnych rozrywki. Tańcowano dla paralityków, śpiewano dla ślepych, grano komedye na instytut moralnie opuszczonych dzieci i t. p. Dobroczynne cele mają ten przymiot dobroczynny, że przez nie, jak przez filtr przeszedłszy, każda czynność wychodzi czystą i klarowną.
Osoby, z któremiśmy się poznali w ciągu tego opowiadania, nie wyjmując chylących się ku ruinie Strzeleckich, stały dotąd na stanowiskach tych samych prawie, na którycheśmy je widzieli w rozdziałach ostatnich.
Hrabi Adasiowi, którego długi przypierały do muru, udało się nadzwyczaj szczęśliwie odwlec katastrofę. Sprzedał rujnujące go konie wyścigowe wcale nieźle, ktoś mu pieniędzy pożyczył, krzyczące dłużki dostały coś na poczekanie, a hrabia jadł, pił i był tak wesół, jak za najlepszych czasów. Hrabina ciągle jeszcze uwodziła starych Bartskich tém, że im wkrótce sprowadzi wnuka.
Hrabia Witold, nie zmieniając trybu życia, czekał na coś i nie rozstawał się ze Strzeleckimi.
Chociaż w duszy hrabiny Idalii panował niepokój okrutny, choć losy się jéj ważyły, a Trybulski nie dawał znać o sobie, dopóki żyła w tym wielkim świecie, w którym się tak koniecznie utrzymać starała, nie mogła się uwolnić od wkładanych przez wymagania jego obowiązków.
Musiała więc występować na jakieś przytulisko w roli Maryi Stuart, pokazywać się na wszystkich zebraniach i brać loże na wszystkie amatorskie dobroczynne teatra.
Z jak różnych się one czasem żywiołów składać musiały, wié o tém każdy, co kiedy dotknął tych trudnych zadań towarzyskich. Obok najarystokratyczniejszych imion, gdy zabrakło aktora, musiano go często szukać choćby w warstwach poślednich. Czego się nie robi dla dobroczynności?
W dwu komedyjkach jednego wieczora tak zabrakło jakoś kochanków, że sprawujący obowiązki reżysera, artysta, z którym Lutek Pawłowicz, namiętny teatru miłośnik, był w przyjacielskich stosunkach, zaproponował mu, ażeby sił swych sprobował.
Lutek się palił do wystąpienia — ale się obawiał.
Matusia Pawłowiczowa, przestraszona także, nie chciała pozwolić, aby publicznie się pokazał na scenie.
Ale nie było piękniejszego chłopca do téj roli ani inteligentniejszego... reżyser się uparł, a Lutek opierał się tak miękko, a matusia taka była słaba dla niego, iż do grona amatorów, poświęcających się dla biednych, został wprowadzony.
Było to jego piérwsze zetknięcie się z tym światem, który potajemnie oddawna go pociągał ku sobie.
Lutek, zgadzając się grać, położył za warunek, aby mu, rozumié się płatne, ale w piérwszym rzędzie miejsce zapewniono dla matusi. I temu się opierała Pawłowiczowa, lecz począł ją całować po rękach i zwyciężył.
— Ja matusię sam ubiorę do tego teatru — rzekł — zobaczysz, jak będziesz ślicznie między temi paniami wyglądała.
I nie na żart o ubieraniu matki mówił Lutek.
Sam elegant, od dawna już czuwał nad tém, ażeby się matusia nie opuszczała i wyglądała