Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 50 Ł 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sypialnia hrabiny Idalii wystrojoną była i wycacaną z tą elegancyą błyszczącą, rzucają się w oczy, niekoniecznie smakowną, która otaczała ją wszędzie. Wpatrując się bacznie w szczegóły, można było dostrzedz mnóztwo krzyczących dysonansów, dowodzących, że oryginalnych pomysłów nie miała piękna hrabina, ale naśladowała chciwie, cokolwiek gdzie nowego i uderzającego znajdowała. Musiała miéć wszystko to, co gdzieindziéj ją uderzyło, co było w modzie i kosztowne.
Pozbierane razem sprzęty te i cacka stanowiły całość jaskrawą, pstrą i niesmaczną, a właścicielka nie zdawała się czuć tego, byle pochwalić się mogła, iż miała to, cokolwiek podziwiano gdzieindziéj.
Świeciło, połyskiwało w téj sypialni wytwornéj, zapchanéj rzeczami niepotrzebnemi, a niewygodnéj. Obok elegancyi uderzał brak starania o czystość i porządek, nieład jakiś, obojętnie znoszony.
Ale czego tu nie było?
Wpół otwarte drzwiczki za kotarą z jedwabiów i koronek dawały dostrzedz maleńką łazienkę z wanną srebrną, lub przynajmniéj posrebrzaną. Ściany okrywało obicie kosztowne, udrapowane muślinami. Od stropu zwieszała się lampa bronzowa, pięknych kształtów, ale z bronzami innego stylu u komina wcale nie harmonizująca. Parawaniki i laki japońskie, biurko Boule, stół toaletowy z ozdobami z saskiéj porcelany, kanapki i nizkie siedzenia, gobelinami poobijane, ani barwą, ani kształtami nie godziły się z sobą.
W jednym kącie przepyszna, ogromna szafa gdańska, rzeźbiona, posępnie stała, jak przybysz nie wiedzący co począć z sobą.
Służba, otaczająca hrabinę, widocznie téż nie zbyt dbała o utrzymanie tu ładu. Mnóztwo rzeczy leżało od rana na ziemi, na łóżku, na taboretach, a nikt się o to nie troszczył. Sam stolik nawet toaletowy z mnóztwem poroztwieranych słoików, pudełeczek, flakoników, szklanek, szczoteczek od rana był nietknięty.
W sypialni, gdy weszła do niéj hrabina, światła nie zastawszy, musiała zadzwonić gwałtownie, powtórzyć ten sygnał i nierychło się doczekała otyłéj, zadychanéj służącéj, która dosyć zuchwale na czynione wymówki odpowiedziawszy, dopiéro teraz pospiesznie sprzątać zaczęła.
Hrabina siadła tymczasem w kątku na kanapie, sparła się na łokciu i głęboko zadumała. Pannie Rozalii, powiernicy pani, dosyć było jednego spojrzenia, aby odkryć okrutnie zły humor. Sprobowała go poufałemi kilku słowami rozpędzić, lecz się to nie udało.
— Prędzéj — odparła syczącym głosem pani — prędzéj, potrzebuję się rozebrać, ciśnie mnie wszystko.
— Bal był królewski — wtrąciła na pociechę Rozalia i otrzymała odpowiedź suchą:
— Prędzéj.
Skutkiem pośpiechu tego było, że służąca, wszystko gniotąc, zrzuciła w największym nieładzie do owéj olbrzymiéj szafy gdańskiéj, a sama zajęła się zaraz, zapaliwszy świece, rozbieraniem pani.
Dopomagała jéj zniecierpliwiona hrabina, bez żadnego względu na koronki i atłasy, na tkwiące w nich szpilki i spinki.
Zmarszczona okrutnie, nagle zestarzała twarz, pannie Rozalii tak wiele dawała do myślenia, że gadatliwość jéj zwykłą nawet pohamowała.