Strona:PL JI Kraszewski A toż nie bajka from Kurjer Codzienny 1888 No 270part2.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który po twarzach patrzył spostrzegł co się święciło, i uśmiechnął się...
Wróciwszy do swej izdebki, powiedział sobie:
— Ocaliłem ci ja niedzwiedzicę od śmierci, a ona mnie dziś od niewoli i złego ożenku... teraz z nami kwita.
Wesoło to wziąwszy, nazajutrz starych państwa pożegnał, manatki swoje zabrał i puścił się sobie w świat na wędrówkę.
Co się z nim potem na świecie działo – niewiadomo, to pewna że w kilkanaście lat potem w bernardyńskim habicie, ojciec Pankracy, którego Dióbkiem zwano, jeździł sobie wózkiem po kweście, a gdzie przybył to go i starzy i dzieci i psy nawet witały radośnie.
Poczciwy to był braciszek, zawsze wesół, serdeczny, przyjacielski, dla dzieci mający obrazki i orzechy i różne przysmaki, dla starych opowiadania ciekawe o dawnych czasach dla psów nawet jakieś tłuste prezenta...
Baran powodyr, który owce kwestowane wiódł przy bryczce, głos jego znał, jak niegdyś jaszczurki i łasice; dla wszystkich w ogóle stworzeń braciszek Dzióbek wielce był dobrym i przyjacielskim.
One też zdawały się czuć to i wiedzieć o tem, bo nigdy pies żaden na jego bury habit nie burknął... I ptaszki się go nawet nie obawiały. Głos miał jakiś taki że go niby wszelkie stworzenie rozumiało.
Ojciec Dzióbek dożył późnego wieku i na starość, całą historją swoją chętnie opowiadał. Gdy go dzieci otoczyły, a zaczęły naglić o bajkę — śmiał się i kończył zawsze własną swoją biografją... A potem zażywając tabaczki, dodawał z uśmiechem:
— Hę! a toż nie bajka?