Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No9 page132.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znać była taka, żeby księdza nie przyjmowano. Wyszedł przeciw niemu sługa, popatrzał i mruknął, że pana niéma...
— Duszyczko droga nie kłam — odezwał się proboszcz, — wiem, że jest, bom się w karczmie i koło stodoły dowiadywał; powiedz panu, że proboszcz przybył z interesem pilnym.
Sługa chciał się tłumaczyć jeszcze, gdy drzwi od gościnnego pokoju się otworzyły i pan Jan Śniehota głowę przez nie wystawiwszy, począł wołać:
— Chory jestem, nie przyjmuję, przepraszam...
— Duszyczko droga, kiedyś chory, to ci ksiądz równie, jak doktor potrzebny, a ja nie przybyłem tu nudzić cię, ale ci powinszować. Mam interesa... interes tak pilny i tak ważny... że sam byś żałował, gdybyś mnie posłuchać nie chciał...
— A toż co znowu? cóż to za napaść!
Ksiądz nie słuchając nic, zbliżył się do drzwi, a pan Jan musiał mu je otworzyć. Uśmiechnięta twarz ks. Oderanowskiego, coś wesołego wróżyła, gospodarz tém chmurniéj go przyjął. Nie prosił nawet siedziéć, stał w pośrodku...
— Cóż tam za gardłowa sprawa!
— Istotnie duszyczko droga, gardłowa — rzekł ksiądz, prowadząc go ku oknu... Mam ci sekret do powiedzenia i nie lada...
— Naprzyklad...
Proboszcz nie proszony usiadł w krześle.. i spokojnie twarz począł ocierać...
— Duszyczko droga, rzekł — powiedz ty mnie — czy ci czasem kiedy na myśl twój starszy brat nie przychodzi?
Na wspomnienie to brata, zuchwały dotąd wyraz twarzy pana Jana, zmienił się okropnie, oczy zdawały mu się wyskakiwać z powiek, zadrżał...