Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No4 page52.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Piętka opuszczenie majątku straszliwe tłumaczył, wykłamując się najzuchwaléj, nadrabiając żartami, zagadując, aby gość nie widział tego, czego mu nie bardzo chciał pokazywać.
Wysunęli się i na pola; lecz pan Szczuka objąwszy je okiem, nie wielką miał ochotę szczegółowo się w nich rozpatrywać. Pora obiadowa się zbliżała, gdy zwolna poczęli nazad iść do dworu. Pozostawała po drodze do widzenia szopa stara, czarna, pogarbiona, odrapana, straszna, w któréj niegdyś znajdować się miał browar, — tak zwano gorzelnię, gdzie wódkę Aaron pędził. Był tam kocioł pęknięty i przepalony, i kilka kadzi rozeschłych. — Piętka ten budynek i cały aparat wysoko szacował, dowodząc, że tam niewiele co brakło, a można było wódkę pędzić, i że woda tak była doskonała, iż nigdzie takiego wydatku z zacieru nie było na okół, jak w Pobereżu.
Szczuka słuchał, nie zaprzeczał i dobrodusznie zdawał się wszystko przyjmować.
Z lica jego i oczu najbieglejszy znawca nicby był wyczytać nie mógł.
Oględziny przeciągnęły się dosyć długo i Piętka zdawał się je na umyślnie zwlekać z powrotem do dworu, może aby dać biédnéj żonie czas przygotowania się do obiadu, a więcéj pono dla ukartowanéj gry pewnéj, na któréj skutek niechybny rachował. Wysyłając Iwasia do miasteczka, na myśl mu przyszło, wezwać sobie w pomoc do sprzedaży niejakiego Rejenta Ozorowicza, słynnego doradcę wszystkich pieniaczów; człeka, który uchodził w okolicy za najtęższą głowę, — ale zarazem opoja i szulera, przy którym się grosz nie trzymał, który łaknął zarobku zawsze, i z sumieniem był w takiéj komitywie, że mu dozwalało robić, co żywie zapragnął.
Pan Prot Ostoja Ozorowicz (tak się podpisywał, choć mu Ostojowie herbu przeczyli), był człek wyszczekany, pokaźny, personat, sprytny bardzo, ale na wszystko dla grosza gotów.
W kartce swéj do niego, nagryzmolił tylko Piętka:
„Przybywaj asindziéj jutro — nie pytając czemu, upiecze ci się gratka — ale udaj, żeś zajechał przypadkiem. Mądréj głowie dość na słowie. — Czekam z obiadkiem.”
Ozorowicz najął żydka i przystawił się. Źle tylko obrachował się, wzywając go Piętka, bo Rejent rodzonego brata gotów był sprzedać, i w drodze już sobie powiedział:
— Protku, kochanie, nie bądź-że kpem, a jeśli sprawa jaka wypadnie, obrachuj z któréj strony „hroszy” — Piętka goły, jak bizun...