Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No3 page34.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podano wódkę. Puzdro było okute srébrem, flaszki kryształowe, tacka do nich srébrna, podróżny przybór pański. Dworzanin podał i przekąskę... Piętka napił się, i ręką po piersiach pogładził.
— Z niebieskich migdałów pędzona wódka — rzekł — elixyr długiego życia... wlewa w człowieka ciepło... aż mi się w oczach rozjaśniło...
— Siadaj waćpan — rzekł podróżny od tureckich granic.
— Pozwolisz mi acindziéj stać — zawołał Piętka — wódka mi nie pójdzie w nogi, ale dla równowagi, na drugą nogę...
Szczuka mu nalał kieliszek, i znowu po piersi dłonią przesunął Piętka.
— Ognista wódka! — rzekł — wolę ją od najlepszego wina. Wino, te niepoczciwe Węgry teraz fabrykują z dajweldrelkiem, wody w niém co niemiara... oszukaństwo czyste... człek leje, leje w siebie, a nie czuje, tylko, że się jak bąk ożłopał...
To mówiąc, usiadł już nie proszony i wziął się do przekąski.
— Dokąd-że, jeśli wolno pytać, dążysz waćpan dobrodziéj? — zapytał Szczuki.
Na odpowiedź czekać było trzeba trochę, podróżny namyślać się zdawał.
— Byłem długie lata na Wołoszczyźnie — rzekł — stęskniło mi się za krajem. Chciałem go zobaczyć... Jadę w Brzeskie, gdzie się spodziewam znaleźć familią; a no mi nie pilno... Prawdę rzekłszy, postarzałem, wędrówki mi się naprzykrzyły, obciąłbym się w kraju okupić..
— Okupić, czy okpić? — śmiejąc się, zawołał Piętka — bo u nas to często na jedno wychodzi.
Rad widać był z niezdarnego konceptu, bo sam się z niego śmiać począł.
— Wiesz asindziéj co — dodał — przychodzi mi myśl doskonała: jabym się chciał wyprzedać, panbyś się żądał okupić; pal diabli, ja ci sprzedam Pobereże, żonę sekutnicę i pięcioro dzieci, które się będą hodowały, bo wrzeszczą...
— Żonę i dzieci ekscypując sobie, ha — gdyby Pobereże było nie bardzo drogie, kto wie...
— Aaron? — zawołał Piętka — chodź tu Aaronie, arcykapłanie szabasówki, chodź, powiedz: co warto Pobereże?
Żyd, który nieopodal stojąc słuchał, ramionami ruszył.
— Albo ja mogę wiedziéć? — bąknął izraelita.
— Ojciec mój dał za nie dwanaście tysięcy czerwonych złotych — mówił Piętka — jest na niém, chwalić Boga, moich długów dziesięć, razem dwadzieścia i dwa tysiące... i rzecz skończona...
I znowu śmiać się począł.
— Za las wycięty, jeszczeby mi cóś należało bonifikować — dodał po namyśle — bo grunt gotowy pod pole... doskonały... Proso tylko posiać i majątek gotowy... Jeżelibyś zaś acan dobrodziéj wziął sobie moję sekutnicę i dzieci, wytrąciłbym mu ex praetio valoris, po tysiąc czerwonych złotych za sztukę... widzicie, że wysoką cenę do nich przywiązuję... bom dobry mąż i ojciec... Co się tyczy żony, waćpan dobrodziéj już jesteś łysy, zatém ci z głowy włosów wyrywać nie będzie... Cha! cha! cha!
Aaron zgorszony spluwał i ramionami ruszał; Szczuka patrzał z politowaniem, jak na warjata.
— Żart żartem — odezwał się po przestanku — chcesz waćpan Pobereże sprzedać? Jutro mu służyć będę, obejrzę, a któż wie, zładzim się może...
Aaron mrugnął na Szczukę zdaleka, Piętka chwycił go za rękę.
— Zgoda — rzekł — proszę jutro na barszcz... Wiatr się trochę ustatkował, ja taki do mojéj jéjmości pojadę i dobiję się, a jutro czekam w Pobereżu. Mam projekt przeniesienia się do Warszawy, gdzie wuj stryjeczny w kancellaryi