Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No20 page306.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co tam, jeszcze zawczasu o śmierci mówić, — odezwał się, namyśliwszy — znajdzie się sposób i żyć. A no — po Bożemu, duchem spokojnym... żałując za grzechy... Teraz odpoczywaj jegomość i nie myśl, nad wszystko ani o krzywdzie, ani o zemście; zostaw to Bogu.
Śniehota zmilczał posępnie.
Gdy na probostwie stary proboszcz krzątał się około gościa swojego, pragnącego się ukryć, — z karczmy przez Hannę, przez żydów, którzy poznali Śniehotę, natychmiast wiadomość o powrocie jego, dobiegła do Rozwadowa.
Serebrnicki wstawał rano obchodzić gospodarstwo, bo już tu się bawił w dziedzica i rolnika, gdy ekonom, zausznik jego wpadł, zaledwie narzuciwszy na siebie przyodziewek, zwiastując niespodzianą nowinę.
Gdy w progu stanął, ocierając się ręką, zdyszany, przelękły, młody prawnik zmiarkował, że się coś nadzwyczajnego przytrafić musiało — że się zapaliła stodoła, lub ze spichlerza zboże skradziono.
— Jaśnie panie! — zawołał przerywanym głosem ekonom — sądny dzień! We wsi i w karczmie powiadają, że stary Śniehota powrócił! Hanna go na własne oczy widziała w karczmie, a Aaron go — słyszę — nocką odwiózł do ks. proboszcza...
Serebrnicki zbladł, — nie wypadało mu jednak okazywać strachu przed subalternem; nadrobił miną.
— No, to cóż? — przebąknął — a mnie co do tego? To nie moja rzecz. Sąd mi oddał Rozwadów.
Ekonom pokręcił głową.
— Proszę tylko asana, panie Szkuryn, aby mi po wsi o tém nie gadano, nie rozprawiano, nie bałamucono; a Hanna Hajdukówna, — jeżeli mi myśli ludzi buntować, to ją pod ciupasem do ciupy powiatu odstawić, do sądu, jak waryatkę — albo zamknąć.
Te wyrazy — jak waryatkę — wymknęły się mimowolnie prawnikowi, który zaledwie je wymówiwszy, zaczerwienił się, zmięszał i odwrócił. Szkuryn odparł: „Słucham, jaśnie pana,” i poszedł.
Serebrnicki, który dosyć często do pani Śniehotowéj, do miasteczka dojeżdżał, — natychmiast konie zaprzęgać kazał. Po drodze jednak zawrócił do Baby, i wysiadł w karczmie pod pozorem napicia się wody. Aaron był już z powrotem i kończył ranną modlitwę, był bowiem człowiekiem pobożnym. Serebrnicki go oszczędzał i trochę się obawiał.
— Dzień dobry...
Żyd się skłonił nizko; gościowi wody świeżéj podano.
— Co to oni tam plotą na wsi, jakoby stary Śniehota wrócił, i że go ztąd odwieziono do księdza proboszcza?
Aaron nie widział potrzeby się zapierać.
— A tak jest — odparł zimno — tak jest, wrócił w bardzo złym stanie, chory.
Serebrnicki popatrzał — zakręcił się.
— Proboszcz go przyjął?
— A jakże.
— Kiedy to było?
— Wczoraj.
Skończyła się rozmowa, prawnik siadł na bryczkę i pojechał. Pani Śniehotowa mieszkała w dworku niedaleko od Piątków, a bałamut pan Jeremi, w wolnych chwilach chodził ją konceptami zabawiać. Nie była od tego, bo się nudziła. Z Piętkową samą, zajętą swemi dziećmi nie mogła się zgodzić, ale z jéj mężem śmieli się i chychotali po dniach całych. — Właśnie gdy Serebrnicki nadjechał, pan Jeremi był już z ranną wizytą. Gdy wszedł i zastał go, Domka się zaczerwieniła i zmięszała, a Piętka począł mocno