Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No16 page244.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

któréj się dał opanować, — a nigdy od niéj nawet najmniejszéj powolności nie doznał.
Domka tak się nie domyślała stanu duszy swojego męża, iż nazajutrz widząc go bledszym i mizerniejszym, żartowała sobie z niego i wyrzucała mu, jak zwykle, iż się wybrał na starość grać rolę młodego małżonka. Śniehota zmilczał; obawiał się zdradzić i wyrwać ze słowem.
Poszedł wcześnie zamknąć się w swojéj sypialni, a raczéj podsłuchywać. — Było już późno dosyć, gdy szept posłyszał znowu; serce mu bić zaczęło gwałtownie, — czekał jeszcze, by się upewnić, iż gość przybył w istocie. Nie było w końcu wątpliwości. Z kijem w ręku, jak widmo wskoczył do pokoju, w którym jéjmość siedziała obok swojego plenipotenta. Ukazanie się niespodziane Śniehoty zrazu ich osłupiło, — miał czas zacząć bić po ramionach i głowie Serebrnickiego, a potém się porwał na żonę. Wtém, silniejszy daleko młody mężczyzna, widząc niebezpieczeństwo kobiéty, pochwycił go za obie ręce i obalił na ziemię.
Domka krzyknęła — „Waryat!“
Towarzysz jéj wołał — „Związać go, związać go!“ Napróżno wyrywał się Śniehota i chciał krzyczéć, żona mu chustką zatkała usta, obawiając się w domu hałasu i awantury.
— Dawaj jéjmość ręczników, czy sznura; związać go trzeba!...
— Waryat! — wołali oboje...
Pomimo najgwałtowniejszych wysiłków Śniehoty, związano mu w tył ręce, zawiązano usta, Serebrnicki skrępował nogi i wziąwszy pod pachy, zaniósł go na jego własne łóżko. — Jan wpadł naówczas w stan jakiegoś omdlenia, który mu dozwalał słyszéć wszystko, co się w koło niego działo, a nie dopuszczał ani drgnąć nawet. Oczy były jak za mgłą, krew czuł jak się przelewała falami po nim i sądził, że go udusi. Po dopełnieniu tego czynu, Domka padła zmęczona na krzesło.
— No, co z nim teraz począć? — zawołała — co zrobić z tym szatanem?
Serebrnicki chodził zamyślony.
— Co robić! W istocie, to dyabla sprawa. Kto się mógł spodziewać, że podsłucha; jéjmość zapewniałaś...
— Bo nigdy się z łóżka nie ruszał. To trupisko przemierzłe! — zawołała z gniewem kobiéta... pogardliwie patrząc na leżącego...
— Co tu począć! co począć!