Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No15 page228.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i oczom zrazu wierzyć nie chciała. — Wyszła napuszona mocno. Andrzej był myśli swobodnéj zupełnie i prawie wesół.
— Przyjechałem się dowiedziéć — rzekł — jak się córce pani powodzi?
Pytanie zmięszało jéjmość, która oczy spuściła i końcami od chustki bawić się zaczęła. Co tu było odpowiedziéć. Nie chciała się zrazu przed obcym wydać z urazą do dziecka, z żalem do zięcia, ale naturę miała taką, że się jéj ukryć z tém, co czuła, było trudno.
— Ja tam nie miewam wiadomości — rzekła — Domka niéma czasu pisać, a pan Śniehota, myśli o czém inném, kuruje się...
Od słowa do słowa jednak, ani się spostrzegła pani Zębowska, jak się użalać poczęła, i na córkę i na zięcia. Andrzej słuchał, mało mówiąc. Dowiedział się, że z powrotem nie wiadomo kiedy mogli przybyć Śniehotowie, bo dom najęli i — bawili się dobrze. Wszystko to kwaśném było dla matki. Starając się ją pocieszyć, o ile mógł i umiał, odjechał wreszcie gość, a po odjeździe jego, głowę sobie poczęła łamać Zębowska, co znaczyła ta wizyta.
Napisała zaraz o niéj do córki. — Rozeszło się to po okolicy — i najrozmaiciéj zaczęło być tłumaczoném. W tydzień list nadszedł od córki, w którym, w imieniu własném i męża, zalecała matce, ażeby więcéj nie przyjmowała złego i przewrotnego człowieka, szukającego jakby się wcisnąć do nich i uzyskać przebaczenie, i t. p. List był niedorzeczny, lecz świadczył, że w sercu Jana panowała zawsze nienawiść i gniew na brata, i że żona podzielała te uczucia.
Zębowska, która była na bakier z córką i zięciem, odpisała wnet, wyłuszczając politykę swą, że przecież bogatego brata, który się żenić nie myśli, odtrącać byłoby szaleństwem. Na ten list już nie było odpowiedzi.
Dziedzice Rozwadowa bawili w Warszawie — w Pobereżu spokojnie było i życie jednostajnie płynęło, gdy jednego poranku już ku jesieni, Ozorowicz zdyszany zjawił się w Pobereżu i pobiegł pana Andrzeja szukać w stajni, miedzy końmi.