Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No14 page212.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaczęto żwawo się brać do restauracyi domu, a gdy śniegi topnieć zaczęły, słońce błysnęło, majstrowie posprowadzani już się około pustki krzątali.
W sąsiedztwie nie było mowy tylko o tém, a że pieniędzmi pan Andrzej sypał, i nie żałował na nic, zrobiono mu reputacyą bogacza wielkiego. Piętka się na niego wściekał za to.
— Otóż to taka sprawiedliwość na świecie, — wykrzykiwał — ja, co bym powinien mieć, bo umiem używać, co mam żonę i dzieci, goły jestem, a taki truteń, sam jeden jak palec, mruk, co tylko swoje kobyły kocha, opływa we wszystko. Gdzieś na tureczczyźnie rozbijał, bestya — czy co?
Sikora i Zawadzki potakiwali mu.
— Oh! oh! dorobić się uczciwym sposobem nie łatwo! my to wiemy najlepiéj. Musiał kawaler szarpnąć zakazanego owocu...
Pohoryło dowodził, że mu złe z oczów patrzało, bo się nigdy nie rozśmiał. — A już wierzcie mi, — dodawał — człowiek, co się nigdy nie śmieje, funta kłaków nie wart.
— No — i to przecie wiadomo, — konkludował Piętka — że swojego rodzonego brata, pokłóciwszy się o dziewczynę, o mało nie zdusił. Żeby ojciec nie przypadł, byłoby po nim. Prawda, że i Jasia nie tak wielka by była szkoda! Dał mu ojciec pro memoria na drogę boćkami, i puścił w świat, ale złe nigdy nie ginie. Jan-by marnie zczezł, a ten się jeszcze fortuny dochrapał. Kat go wié — może go bombizy na mahometanina przekabacili... i za to mu się te dostatki dostały, że się swojego Boga zaparł. Wszystko być może.
— Przecież w kościele bywa! — reflektował Pohoryło.
— A co mu tam! gotów taki człek i w meczecie i w synagodze.
Piętka był szczególniéj nań zajadły.
Z sąsiedztwa ten i ów zajeżdżał czasem do Pobereża, choćby dla tego, ażeby mieć potém o czém mówić. Ozorowicz, choć nie wielkie ciągnął korzyści z Pobereża, wścibiał się tam, a nuż się co nie trafi. Donosił i on, co się działo w Rozwadowie.