Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No14 page210.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zębowska, usłyszawszy to, a przypisując sobie tu rolę główną, urażona na córkę, odwróciła się szybko, kazała konie zaprzęgać i nawet nie żegnając się, zagniewana wyjechała, poprzysięgając, że nie wróci, aż ją córka prosić o to będzie musiała.
— Zobaczymy — wołała w gniewie, odjeżdżając, — zobaczymy, jak sobie ta głupia gęś da rady. Dobrze. Zobaczymy! niech poprobuje. Ale jeżeli do Myzy ucieknie, to jéj dalipan drzwi zamknę przed nosem. A, kiedy już tak — to tak!
Pojechała gniewna do domu kasyerowa, położyła się do łóżka, leżała w nim z głową związaną, dzień i dwa, czekając córki lub posłańca, ale żadnéj z tamtąd nie było wieści. Nie dopominano się o nią wcale. Od ludzi wiedziała tylko, że Śniehota się miał lepiéj. Tydzień jeden upłynął, drugi rozpoczął, Zębowska zaczynała być już niespokojną — co się tam dzieje. Zarówno miłość macierzyńska, bo po swojemu córkę kochała, jak chęć rządzenia się, pchały ją do Rozwadowa.
Po namyśle jednak napisała do córki, dowiadując się o nią i męża, i otrzymała odpowiedź, iż jegomości było lepiéj, a ona sama była zdrową. Nie zapraszano jéj wcale.
Tymczasem Ozorowicz, który kartkę od pani Zębowskiéj odebrawszy i wiedząc, że ona jest w domu, zjawił się jednego przedobiedzia, właśnie gdy na obiad nie było nic, oprócz jajecznicy i grochówki. Trzeba było na gwałt kurę zabić, aby mu — jak mówiła pani — gębę zatkać.
Ozorowicz przybywał zawsze głodny i spragniony. Flaszkę z wódką gdy postawiono, nie było już co o nią potém pytać. Pił, aby się pokrzepić, aby ochłodzić, aby rozgrzać, na jednę nogę, na drugę, dla trójcy, dla parzystéj liczby, dla konkokcyi, dla humoru, za zdrowie, dla robaka, ale pił, póki tylko było co pić. O interesie z nim mówić na czczo nie było podobna, myśl mu się dopiero wyjaśniła, gdy się z k ieliszkiem zobaczył.
Zębowska teraz w zupełnie odmienném położeniu, nie mogła się zajmować czynnie testamentem, tylko napomknęła prawnikowi, iż powinienby „bośmy wszyscy śmiertelni“ nakłonić Śniehotę, żeby téż przecie majątkiem rozporządził. Nadmieniła przy tém, że kto już raz miał apoplexyjkę...
— Moja mościa dobrodziéjko, — rzekł Ozorowicz — to wszystko prawda — ale ze Śniehotą tym, nie łatwa sprawa. Jego i apoplexya nie weźmie i prawnik nie namówi, i żona nie okulbaczy — i matka żonina nie zdurzy... Jego trzeba znać, to twardy kęs do zgryzienia.
Zębowskiéj po kilku dniach samotnego rozmyślania, Ozorowicz, mimo że wódkę od niego mocno czuć było, prawie miłym się stał gościem. Rozgadali się, zagrali po obiedzie parę pull maryasza, ale nic nie postanowiono. Prawnik miał to w zasadzie — iż śpiewać darmo, boli gardło, i dopóki nie widział dla siebie pewnych korzyści, do niczego się nie brał. Flaszkę wódki wypił, obiad zjadł, kawy potém jeszcze dostał i pojechał nic nie przyrzekłszy.
Co się działo w Rozwadowie, nikt nie wiedział. W końcu drugiego tygodnia, sprzykrzyło się i stęskniło Zębowskiéj. — A, co mi tam, pojadę, juściż mnie nie wypędzą, a będę na własne oczy widziała, co się tam dzieje.
Po obiedzie kazała koniom zajść — i ruszyła. Serce jéj mocno bić zaczęło, gdy dwór zobaczyła, w téj chwili odezwała się miłość prawdziwa dla dziecięcia — zwilżyły się oczy, żal się jéj go zrobiło — Domki rzuconéj tak na pastwę staremu Minotaurowi.
W ganku nie było nikogo, nie wyszedł nikt na przywitanie. Zdawało się jéj, że ktoś wyjrzał z za szyb i że to była Domka, ale nie wybiegła do niéj. Dopiero w pokoju gościnnym spotkała ją córka. Wcale nie zbladła, ani spłakana, ani