Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No12 page180.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się pewnie miód niczego wcale i śledzie. Napytano chléb razowy, obwarzanki i ogórki, usmażono jajecznicy, w któréj tylko parę jaj było nie pierwszéj świeżości i towarzystwo całe, gwarząc o okropnym wypadku, posiliło się, podpiło, a potém siana sobie kazawszy nasłać, legło spoczywać...
Następnego dnia dowiedziano się, że skutkiem energicznego charakteru Śniehoty, który nawet chorobę chwilowo zwyciężył, polepszenie było bardzo znaczne. Spodziewano się, iż za dni parę, choć osłabiony będzie mógł przejechać do Rozwadowa. Był już zupełnie przytomnym, wydawał rozkazy, do dnia wysłał do żony, dowiedziéć się o jéj zdrowie i usilnie prosić, by do niego przyjechała. W Myzie cała noc spłynęła na sprzeczce między matką a córką, która nad ranem doszła do takiego rozdrażnienia, iż jedna i druga zamknęły się w osobnych pokojach i nie chciały się widziéć na oczy. Domicella wyrzucała matce, że ją uczyniła nieszczęśliwą, matka dowodziła, że jéj wcale nie zmuszała i t. p.
Posłaniec z Bereźnicy ledwie się mógł dostukać do nich, bo po płaczu i gniewach, pospały się nad ranem. Odpisała po naradzie z córką Zębowska, że Domcia chora, ale jak tylko sił nabierze, przybędzie do Rozwadowa. Na siłach ciała wprawdzie Domci nie zbywało, bo na sobie całe ślubne ubranie w sztuki podarła, a atłas był gruby i mocny, — lecz z siłami ducha źle było w istocie. Rozprzężone były i rozbite... Cały dzień smutne, spłakane, chodziły po dworku, stękając i narzekając; ku wieczorowi dopiero wspólny interes, potrzeba wzajemnéj narady, zbliżyły córkę do matki. Z Bereźnicy przyszły pocieszające wiadomości, że pan Jan miał się lepiéj, i że pojutrze chce być w Rozwadowie, gdzie prosi, by żona czekała na niego. Nie opierała się już po namyśle jéjmość młoda, zmiarkowawszy, iż przecie objąć dom, do którego pewnych praw nabyła, miała obowiązek na wszelki wypadek. A nuż by zmarł Śniehota?...
Następny dzień spokojniéj rachowano możliwe ewentualności i postanowiono, bądź co bądź, nie zwlekać z tą podróżą. Jakoż zadysponowano konie i dwie panie siadły milczące, — aby się przenieść do Rozwadowa. Tu, nie było jeszcze Śniehoty; służba czekała; weszły rozglądając sic po pustce, a nikt się nie domyślił młodéj pani w progu powitać, według starodawnego zwyczaju, chlebem, solą i cukrem. Klucznica przypomniała sobie zapóźno ten obowiązek i nadbiegła z półmiskiem, gdy już obie kobiéty siedziały w bawialnéj izbie u komina, milczące, smutnie się rozglądając po domu, który, mimo przystrojenia, pustką czuć było.