Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

4, 5 i 6 kwietnia. Wielki tydzień — niema polowania. Święta Wielkanocne się zbliżają, pierwszy raz w życiu mi się zdarza, spędzać je hen za morzami, tak daleko od kraju i domu.
Korzystam z wolnego czasu, by zwiedzić okolice Hayderabadu, ciekawości miasta i wszystko, co zwiedzenia godne.
Tuż za domem pułkownika Newilla rozpoczyna się tak zwana »kamienna pustynia« wzdłuż i wszerz, na kilka mil przestrzeni, ziemia pokryta erratycznemi głazami ciemnego granitu. Ogromne bryły, to okrągłe jak olbrzymie kule, to ociosane w czworobok jakby ludzką ręką, to koniczne lub spiczaste, piętrzą się w najdziwaczniejszych kształtach, jedne na drugich; nieraz wielki głaz na małym, fantastyczne tworząc ściany i zasłony, jakby ruiny jakiegoś miasta olbrzymów. Tak musi wyglądać Arabia skalista. Ponuro tu i martwo, gdzieniegdzie mizerna palma w szczelinie skały wyrasta, lub w dolince srebrzy się małe jeziorko i nad niem pasąca się trzoda bawołów pusty krajobraz ożywia.
Wpośrodku kamiennej pustyni leży muzułmańskie cmentarzysko, poza tem ogromna jak step równina, zielone łany ryżu, w oddali na horyzoncie sinieje pas ciemnej dżungli.
Stanąłem na wzgórku, by objąć okiem ten dziwny krajobraz; słońce miało się ku zachodowi, z miasta zbliżał się właśnie ku cmentarzowi orszak pogrzebowy. Na przedzie, na czerwonem suknem przykrytych noszach, nieśli zwłoki nieboszczyka, za nimi posuwał się wolno orszak brodatych muzułmanów piechotą i konno. Niebawem znikli za skały załomem.
Wieczór był pyszny, jak tylko na dalekim Wscho-