Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się przedostać. Niema tam wprawdzie drogi, lecz mi pułkownik obiecuje dać przewodnika i konie rozstawić; zyskuję w ten sposób parę dni, które mogę jeszcze w Goonie przepędzić. Może się wkońcu św. Humbert zlituje i zeszle nieco szczęścia. Zostawiam sobie tylko dwie strzelby i torbę podróżną, resztę bagaży odsyłam.
23 marca. Piękny dzień polowania. Pod komendą Gerarda ruszyliśmy konno do miejscowości Chipon zwanej, której dotąd jeszcze nie spolowaliśmy. Zwykłym pułkownika obyczajem przebyliśmy 12 mil ostrym galopem od miejsca do miejsca. Najładniejsza to okolica obok Goony, którą dotąd widziałem. Góry tu poważne a wysokopienne drzewa nadają dżungli cechę górskiej kniei w naszem słowa pojęciu. Na mą prośbę, zniesiono na dziś klauzulę pierwszego strzału do pantery.
W pierwszym miocie urocze miałem stanowisko nad łożyskiem rzeki w miłym cieniu olbrzymich tamaryndów i akacyj. Przede mną piętrzyła się naga, pionowo obcięta skała granitu, naokoło gąszcz nieprzebyty. Ludzie daleko mieli zachodzić, miot obiecywał być długim, rozsiadłem się przeto wygodnie w szerokich drzewa konarach, rozkoszując przyjemnym chłodem w cieniu. Brałem się powoli do nabicia sztućca, gdy podniósłszy przypadkiem oczy, ujrzałem wprost przed sobą stojącego na skale jelenia Sambura. Stał jak posąg ze spiżu na samym szczycie głazu z łbem podniesionym, rogami w tył rzuconemi i nie przeczuwając niebezpieczeństwa, namyślał się widocznie, którędy zejść do wody. W tym celu tu przyszedł nie ruszony obławą. Pyszny był widok królewskiego zwierza, który na jasnem tle nieba czarnym się całkiem wydawał. Nie było więcej jak 100 kroków ode mnie, nacią-