Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opowiadając całe przejście, o możliwości użycia naganki za postrzelonym tygrysem wspomniałem, aż skoczył z oburzenia: »Samemu można robić, co się podoba, — odrzekł — lecz niewolno bezbronnych ludzi dla sportu na śmierć narażać«. Chwalebna zasada, którą z ust niejednego anglo-indyjskiego myśliwego słyszałem. Prócz humanitarnej racyi, konieczność takiego postępowania z krajowcami wynika również i z praktycznego powodu, mianowicie dlatego, że krajowcy raz nieszczęśliwym wypadkiem jednego ze swoich zrażeni, drugi raz w tej miejscowości nietylko do obławy nie pójdą i swego współudziału odmówią, lecz nadto z umysłu polowanie psuć będą, by »Sahib« znowu ich na śmierć nie narażał.
Naturalnie mówię tu o zasadzie; nieraz inaczej się zdarza i jak już raz wspomniałem, rzadko mija sezon tygrysiego polowania, by kilku krajowców nie padło ofiarą postrzelonej bestyi. W takich razach chodzi głównie o to, by nieszczęśliwy wypadek nie był bezpośrednim wynikiem zaniedbania danego środka ostrożności ze strony myśliwego, poza tem ustaje wina i odpowiedzialność.
Zmęczeni, zziajani i upadli na duchu powróciliśmy do obozu. Fatalny pech nas prześladuje! Z obawy, by tygrysa strzałem nie spłoszyć, puściliśmy w tych kilku dniach całą moc zwierzyny bez strzału; niedalej jak dzisiaj, gdy zlazłszy ze słonia, spoczywaliśmy w południe w cieniu akacyi, dwie czarne antylopy, jedyne okazy tego zwierza, jakie w okolicach Goony widziałem, przeszły stępa koło nas, ciągnąc do wody, o jakie 40 kroków. Siedząc na słoniu, mogłem był również zabić Sambura; jeleń zobaczywszy słonia, stanął przez sekundę jak wryty, osłupiawszy na widok czarnego kolosu, miałem przeto sposobność łatwego strzału.