Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 129.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sieni wzruszeniem popełniliśmy tu wielki błąd, zamiast dalej trzymać się tropu, puściliśmy się na przełaj we wskazanym przez człowieka kierunku, lecz czy Hindus źle widział, czy my nie mogliśmy odszukać miejsca, lecz farby ani dopatrzeć. Wróciliśmy potem do rzeczki, starając się trzymać tropu, od rzeczki jednak jak nożem uciął, farby coraz mniej, wreszcie znikła kompletnie. Tymczasem słońce poczęło się zniżać, chcąc nie chcąc musieliśmy od dalszego szukania odstąpić i do obozu powracać. Sześć godzin byliśmy w ciągłym ruchu, na skwarze piekielnym. Nigdy podobnego zmęczenia, jak dnia tego nie czułem. Wysłaliśmy tegoż wieczora gońca do Goony, by natychmiast słonia nam wyprawiono.
17 marca. Raniutko byliśmy już w miejscu, gdzie ostatni raz wczoraj farbę widziano, lecz nie szło nam jakoś. Ludzie byli jakby niechętni, sam Mahmud opieszale prowadził, powtarzając ciągle, że musi być taki losu wyrok i fatum, że go nie dostaniemy. Znaleźliśmy wprawdzie o kilkaset kroków dalej parę kropel zaschłej farby, lecz na tem koniec. Przeszukaliśmy okoliczne pagórki, knieje i gąszcze — tygrysa ani śladu! Co prawda, szukanie to nie odbywa się zbyt gruntownie; omija się najgęstsze miejsca, wertepy i jaskinie, ludzie formalnie się boją: nie pomogły ani bakszysze, ani obietnice wielkich nagród, z niczem powróciliśmy do domu. Pod wieczór słoń z Goony przyciągnął: stary Ramdullah, 80 lat liczący; ma być wytrawnym myśliwskim słoniem, chociaż nieco wolny. Jutro z jego pomocą dalej mamy szukać. Grant i ja wzięliśmy sobie do serca tego tygrysa; postanowiliśmy odnaleść go i nie opuszczać placu, dopóki wszelkich sposobów nie wyczerpiemy. Nie ulega wątpliwości, że tygrys ciężko