Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kich psów. Polują milczkiem, niesłychanie szybko za tropem wybranej ofiary pędząc; przytaczają nawet autentyczne zdarzenie, że stado dzikich psów, tygrysa do ucieczki zmusiło, zabierając mu zaduszonego przezeń Sambura. Para dzikich psów jest w stanie najlepszy zwierzostan w danej miejscowości w krótkim czasie zniszczyć: część wyduszą, resztę rozpędzą i rozgonią. Zwierzę to, wielkości wilka przelatka, zupełnie do niego podobne, włos ma krótki, rudo-ceglasty, ogon czarny, dla nas stanowi ciekawą trofeę. Charakterystyczną cechą natury dzikiego psa jest to, że się nigdy nie udało choćby jednego oswoić, złapane bowiem, pozostają strasznie dzikie i szybko giną w niewoli.
Przed wieczorem Grant polecił w tem samem miejscu co wczoraj drugiego wołu na przynętę postawić.
16 marca. Gorący dzień w ścisłem i całem tego słowa znaczeniu. Nadedniem wpadł Hindus »schikari« z wiadomością, że tygrys znowu wołu zabił i pożarł. Przechodzący przypadkiem niedaleko od tego miejsca przed północą mieszkaniec pobliskiej osady, słyszał szamotanie się i ryk biednego bydlęcia. W przeciągu 36 godzin zatem tygrys drugiego wołu pożerał. Nielada apetyt! Zebrawszy ludzi ruszyliśmy do kniei i zajęli miot jak wczoraj, inaczej nas tylko rozstawiono: na wczorajszem stanowisku doktora S., tam gdzie był wyszedł Sambur, stanął Stefan, od czasu obozowego życia pierwszy raz biorąc udział w polowaniu, dotąd bowiem, gdy się obóz przesuwał, razem z nim zostawał. Obok niego, na najlepszem niby miejscu, mnie postawiono, dalej Granta i doktora.
W połowie miotu padł strzał ze stanowiska Stefana, potem szybko za nim drugi, po chwilce trzeci. »Zabił,