Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żałośnie, jakby skarżąc się, że im uszedł smaczny kąsek postrzelonego Nilgaja. Obóz zwijamy i posuwamy się dalej o mil 12 do miejscowości Lopal zwanej. Wysławszy w przeddzień ludzi na zwiady, mamy tam na dziś urządzone polowanie. Ruszamy wcześnie, bo droga daleka, 12 mil na wskroś przez dżunglę. W mizernej osadzie Hindusów, z kilkunastu lepianek złożonej, oczekiwał nas wysłany w wilią Mahmud Khan z całym sztabem krajowych szikarich. Już po tajemniczej minie Mahmuda, z którą nas przywitał, można było się dorozumieć, że coś niezwykłego ma do doniesienia. Jakoż okazuje się, że ogromny, jak oni mówią, niebywałych rozmiarów tygrys zadusił tejże nocy wystawionego na przynętę wołu i zaległ w pobliskiej kniei. Z bijącem sercem zachodzimy do miotu, każdy sobą zajęty, cicho, nikt słowa nie mówi. Mahmud był już przedtem z krajowcami się ułożył, jak knieję zająć i gdzie myśliwych rozstawić. Mnie stawiają pierwszego w konarach jakiejś akacyi indyjskiej, dalej Grant, trzeci doktor S. Padło zabitego wołu przede mną leżeć musi, gdyż sępy krążą mi nad głową i kilkanaście ich tuż obok mego drzewa się rozsiadło. Brzydkie ptaszyska siedzą nieruchome, nagie szyje od czasu do czasu wyciągając.
Naganka ruszyła, zaczęły się emocye długiego wyczekiwania, gdzie każdy zmysł naprężony, za najmniejszym szelestem oddech w piersi zamiera i serce młotem walić poczyna. Myśliwy tylko pojmie emocyą moję w podobnej chwili; czuje się ją, ale opisać jej ani określić niepodobna.
Naganka się zbliżała, wreszcie ludzie doszli: tygrysa nie było. Pobiegłem do miejsca, gdzie przynęta była wystawioną. Na halawce obok potoczka leżał wół na wznak wywrócony i do przednich łopatek pożarty. W karku miał