Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gli bywają dosyć częste; mała iskierka z fajki lub rozpalonego ogniska, wystarczy, by zająć suchą jak pieprz trawę, ogień z szybkością błyskawicy się szerzy, zajmując nieraz milowe wokoło obszary. Nikomu to nie szkodzi, o dżungle nikt nie dba, chyba zwierz spłoszony; przeciwnie nawet, na spalonym gruncie trawa bujniej wyrasta. Mówią, że krajowcy sami pożary umyślnie wzniecają, by lepszą trawę na wypas bydła otrzymać. Przejeżdżamy obszary spalonej dżungli: nagie konary drzew sterczą jak szkielety na okopconym, czarnym i kamienistym gruncie; pusto tu i martwo, ni ptaka, ni zwierza nie zobaczy. W południe złączyłem się z Grantem i jego partyą, która drugiem pasmem dżungli postępowała. Grant zjechał leżącego w trawie jelenia Sambura: z pierwszej lufy ładunek klapnął, z drugiej do pomykającego chybił i tak stracił sposobność ubicia tego pysznego jelenia. Koło 4-tej doganiamy bryki obozowe, w dali srebrzy się na ciemnem tle gąszczu i skalistych wzgórków szmat wody, małe jeziorko wśród dżungli, obok którego mamy obozować. Gdyśmy dojeżdżali do jego brzegów, krokodyl chlupnął z brzegu do wody. Ogromne te jaszczurki (Gavial gangeticus) pospolite są w Indyach, trudno je jednak zabić, gdyż strzelone, chociażby ranne śmiertelnie, uchodzą do wody i przepadają. Na jeziorku roi się od ptastwa wszelakich gatunków, których wyliczyć nie pozwala mi brak dostatecznych ornitologicznych wiadomości. Środek jeziorka czernieje od masy kaczek, nurków i łysek; po brzegach kroczą poważnie ogromne żórawie, parami się trzymając, niezliczona ilość białych czapli z płaskiemi dzióbami, dalej czajki, kuliki i kulony nieznanych mi gatunków. Mając jeszcze przed sobą parę godzin do zachodu słońca, zamieniwszy sztućce