Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak ostro i wyraźnie się na widnokręgu rysuje, że dystans 150—200 kroków wygląda na 80; strzelałem daleko, i miałem nowy ekspres pierwszy raz w ręku, do tego chodzenie w wysokich, około nóg okręcających się trawach, pomiędzy dziurami w ziemi od gorąca pękającej, ogromnie jest męczące. Szłapak mego »schikara« przyzwyczajony do podobnych spacerów, szybko się posuwał, musiałem trzymając się puśliska, kłusem biedz, by mu kroku dotrzymać. Było już blisko południa, słońce paliło niemiłosiernie; niezbyt rad z tego początku, zziajany i spocony myślałem o powrocie, gdy ujrzeliśmy na odkrytem zupełnie miejscu pojedyńczo pasącego się kozła. Ślicznie wyglądał, czarny, aż lśniący prawie, wysokie rogi szkliły się w promieniach słońca, jakby z metalu. Zaczęliśmy go okrążać, zpoczątku szerokie zataczając koła, potem coraz je zwężając, mniejwięcej w ten sposób, jak się lisa sankami podjeżdża. Musiały mu się nasze ewolucye dziwnemi wydawać, nie spuszczał nas bowiem z oka, a chociaż nie uciekał, zwolna lecz ciągle się przed nami posuwał. Musieliśmy zamiast zwężać, szybko coraz szersze koła zataczać, by mu drogę zastąpić. Nie wiem jaką przestrzeń w ten sposób, do konia przytulony, przebiegłem; pot lał się ze mnie strumieniami, czułem, że już daleko nie ujdę. Wreszcie przecięliśmy mu drogę; kozioł zwolna, z podniesioną głową, ku nam się posuwał. Raptem, o jakie 120 kroków, czy mnie za koniem zoczył, czy odblask lufy go przestraszył, zwrócił się nagle i począł zmykać, tym razem na dobre. Na los szczęścia prawie strzeliłem.... Rulował w ogniu, dostawszy kulę w łeb, poza słucha — strzał więcej szczęśliwy niż zręczny. Piękna była sztuka; z radością pośpieszyłem by oglądnąć zdobycz, którą przywołani coolis