Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieku wzniesionego. Przed pałacem na ogromnym placu zielonej murawy rozstawiony był cały dwór indyjskiego książątka. Około dwustu arabskich bachmatów, w pysznych, bogatych rzędach, trzymanych przez pachołków w czerwonych liberyach, tworzyło jakby szpaler przy drodze wiodącej do głównego zajazdu.
Przed frontem pałacu z jednej strony stał szereg sześciudziesięciu słoni, w czerwonych złotolitych kapach, ze złotemi pierścieniami i gałkami na kłach, z drugiej złociste palankiny, wołami o złoconych rogach i wielbłądami zaprzągnięte, w środku oddział przybocznej gwardyi Maharadży, w dziwacznych mundurach, który przyjął nas biciem w bębny i muzyką piszczałek, prezentując broń przed angielskim rezydentem. Sokolnicy z sokołami na ręku, tłum różnobarwny służby dopełniał tego malowniczego obrazu, na widok którego, myśl o kilka wieków wstecz się cofała.
Po obejrzeniu pałacu, który z europejska urządzony, nic szczególnego nie zawiera, udaliśmy się do ogrodu, gdzie Maharadża miał nam udzielić audyencyi. Trzynastoletni władca siedział na złocistem krześle pod jedwabnym baldachimem, w otoczeniu swych ministrów i dworaków. Zgraja służby stała za nim, trzymając parasole od słońca nad jego głową, wachlując go i muchy odpędzając. Wstał na nasze spotkanie, uprzejmie podaniem ręki powitał i koło siebie usiąść zaprosił. Ładny chłopiec, z czarnemi jak węgiel oczyma, o śniadej cerze, rosły na swój wiek i nieco już podżyły, zmieszał się z początku widocznie i nie wiedział jak rozmowę zacząć. Szybko się jednak oswoił i dobrą angielszczyzną począł mnie w zabawny sposób krótkiemi, urywanemi pytaniami zarzucać: jak się nazywam, zkąd jestem i t. d. Doktór S. szczególnie go zajął, gdy