Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Źle więc zrobiłem idąc szukać prawdy?
— Źle? nie — lecz prawda jest wszędzie; ona otacza nas. Jak zewsząd prócz więzienia widać niebo, tak ze wszystkich stanowisk życia prócz zezwierzęcenia, widać prawdę nad głowami naszemi. Bądź zdrów, idź do domu. Tam cię czeka reszta nauki, tam i mnie może jeszcze zobaczysz.
To mówiąc podał rękę Tomkowi, podniosł go na nogi i odżywionemu nieco, wskazał drogę ku rodzinnej chacie.


XXIV.

Któż kiedy nie wracał do domu z zawodem i żalem?
Chwila to bicia serca i zawrotu głowy, gdy z za pagórków i drzew, ukaże się ta chata z której człek wyszedł z nadzieją, do której wraca z boleścią; którą żegnał radośny prawie, a wita smutny, zwalczony i ranny. Coż nas tam ciągnie i woła pod ten dach słomiany? Czy te lata minione co leżą po drodze jak zeschłe liście drzew w jesieni, czy nadzieje wykarmione co z tąd leciały gołębiem, wróciły krukami; czy ludzie których pierś nie starczyła nam przed laty, do której teraz przytulić się chcemy zziębli szukając w niej ciepła, po chłodzie swiata?
Tomko zbliżał się drzący i płakał. Po raz to piérwszy od dawna łzy wezbranego serca strumienie z któremi tyle spływa uczuć, tyle boleści unosi się w morze łez ludzkości, gdzieś nad Jozefatową rozlewające się doliną, aby świadczyły za człowiekiem przed Bogiem, że umiał kochać i cierpieć — po raz pierwszy od dawna łzy poszły z jego oczu, a głos myśli natrętnych uciekł przed głosem serca.