Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

O! już po odpuście w Gruszycy, spóźniliście się po swojemu, o dniu zapomniawszy.
— Ja bo nie idę na odpust, odparł Tomko zafrasowany.
— No a dokądże?
— Na naukę!
— Jakto na naukę? zawołało dziewczę poklaskująć w dłonie — Terminować! Ty! ty ślacheckie dziecię! a toż[1] co! Boże miły! cóż to jest? Na naukę! A czegoż[1] to myślicie się uczyć na szerokim świecie?
— Nie terminować, ale uczyć się idę — Małgosiu?
— Słyszę, ale czegóż?
— Prawdy! rzekł Tomko cicho, smutnie i jakby zawstydzony.
— Moj Boże! a w domuż? nie możnaż się jej było nauczyć z Ewangeliczki i Ołtarzyka?
To mówiąc Małgosia usiadła na trawie i spoglądając w oczy Prawdzicowi, tęskno pytała go dalej, łzy kryjąc ręką i chustką.
— Kochany Tomku, a nie żal że wam odchodząc nikogo? niczego? Spojrzała na niego ukradkiem, chłopiec spuścił oczy, zarumienił się i odpowiedział.
— Cóż żal nada, żal mi was wszystkich a pójdę dla tego.
— O! to wam nie żal nas, to nas nie[1] kochacie —
— Ale powrócę?
— Tak! starym na sercu, zimnym i zmęczonym. O szkoda mi ciebie, szkoda! I spojrzała nań znowu, aż oczy ich się zbiegły w wejrzeniu —

  1. 1,0 1,1 1,2 Przypis własny Wikiźródeł Tekst nieczytelny.