Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Fałsz jest brakiem prawdy, znów splątany rzekł Tomko.
— Dla czegożby prawda miała być tak dziwnie mierzona i dzielona po odrobince; dla czegożby jej niedostatek miał walczyć z nią samą jak to widziemy codzień?
Idźmy i patrzmy a nie wyrokujmy —
Młody chłopiec spuścił głowę, zamilkł. Baron German uśmiechnął się nieznacznie — w cichości spoglądali, a Tomko często się zastanawiał i głęboko zamyślał.
Przeszedłszy kawał drogi, siedli odpocząć nad brzegiem rzeki, i mimowolnie zwróciły się ich oczy na otaczające skał massy. Podnosiły się one połamane, siwe, omszone, w dziwnych kształtach, dając znać o sobie że ich wieki pożyć, i śkruszyć nie mogły.
Baron German widząc jak Tomko ciekawie wpatruje sie w skały, zagadnął go:
— Co ci one mówią?
— Mówią mi bardzo wiele rzeczy, których ja jeszcze jasno nie rozumiem.
— Pozwól więc mi być tłumaczem. One ci mówią że byt nie jest udziałem tego co my zowiemy własciwiej życiem, żywotem jednostki; że dłużej trwa kamienna massa, niżeli ruchawe żyjątko. Gdzież ta twoja prawda, która mówiła że ruch tylko jest życiem prawdziwem, prawdą sama?
— One ci mówią, że materja i materji prawa są prawdą jedyną; reszta wyrostkiem, brodawką, która okazuje się i znika. Forma mutatur, materia permanet. Nie tak li?
— Tak jest, odparł Tomko, ale obok tego i Materia muta-