Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ks. Paweł oczów od niej nie mógł oderwać — drżał.
Wzrok z pod grubej zasłony raz tylko padł na niego, było to przy końcu mszy, gdy kapłan od ołtarza przeżegnał przytomnych.
Biskup Paweł zwolna pochylił się na poduszki, powieki się przymknęły, krzyżyk, który trzymał w ręku, przycisnął do piersi.
Zwolna wszyscy do kaplicy wpuszczeni wychodzić zaczęli, a niewiasta klęczała u progu, ku łożu spoglądając.
Kaczor z lekka za ramię ją ująwszy wskazał, że i ona wyjść była powinna.
Pochyliła się ku ziemi, całując ją, podniosła i zawołała głosem wielkim
— Wieczne odpocznienie racz mu dać Panie!!
Ks. Mikołaj przelękły, nie mając czasu alby zrzucić, przybliżył się ku łożu...
Biskup nie żył.